poniedziałek, 28 grudnia 2015

czwartek, 5 listopada 2015

18,5. Chłopak, którego kocham.

 Oto rozdział dodatkowy do 18 rozdziału. Zapraszam :)
----------------------------------------------------------

Odkąd pamiętam, ludzie obchodzili się ze mną jak z jajkiem. To wszystko wina mojego wyglądu. Wszyscy uważali, że jestem idealna. Jak lalka. Unikali mnie, myśląc, że jestem kimś wyjątkowym, podziwiali mnie z daleka. Dlatego zawsze byłam samotna. Peszyłam ludzi. Strasznie mnie to bolało. Nie chciałam być ładna. Chciałam mieć przyjaciół. Myślałam, że kiedy trafię do Hogwartu, to to się zmieni. Ale się myliłam. Ludzie nadal traktowali mnie jak eksponat w muzeum. Przez to stałam się bardzo nieśmiała i cicha, co mi nie pomagało. Lubiłam czytać. Cały czas tylko czytałam książki. Lubiłam się przenosić w inne miejsca.
Niestety, książki nie zastąpią mi przyjaciół. Kiedy myślałam, że zawszę już będę sama, pojawił się On.
Był jak promyk nadziei w moim szarym życiu. Nazywał się Frederico Venuete. Był z Huffelpufu. Mieliśmy razem niektóre lekcje. Był bardzo interesującą osobą. Był wesoły, żywiołowy i miły. Rozmawiał ze mną jak z każdym innym. Chyba nie był świadomy jak ludzie mnie postrzegają. Podchodził do mnie na przerwach i rozmawiał o różnych bzdurach. Freddie był moim pierwszym przyjacielem. I pierwszym chłopakiem, którego pokochałam. Dlatego gdy dowiedziałam się, że oboje zostaliśmy wybrani do misji pokojowej, stwierdziłam, że to niesamowite zrządzenie losu. To moja szansa. Niestety obecność starszych uczniów, i to TYCH uczniów, bardzo mnie peszyła. I jeszcze fakt, że Freddie jest zafascynowany Hermioną Granger. Dobiło mnie to. Byłam zbyt speszona, żeby się do niego odezwać. Poczułam, że tracę moją szansę. Ale wtedy Hermiona zrobiła coś za co będę jej dozgonnie wdzięczna. Przydzieliła mnie z Freddiem do ponownego przeszukania domu, gdy ona z Malfoy'em mieli gonić osobę, która ją zaatakowała. Mieliśmy zostać sami. Gdy Harry i Ginny również opuścili chatkę, poczułam, że serce niesamowicie mi przyspiesza. Zrobiłam się cała czerwona.
- Dobrze się czujesz? - Zapytał ze zmartwieniem Freddie. 
- Jasne! - odpowiedziałam zbyt gwałtownie, od czego zakręciło mi się w głowie. Zachwiałam się.
- Ej! - Freddie podbiegł do mnie i złapał w pasie. - Uważaj. Za dużo emocji co? - Powiedział i się wyszczerzył. Jego twarz była tak blisko. Czułam jego zapach. Zawsze pachniał owocami leśnymi. 
- Tak..- uśmiechnęłam się lekko i odeszłam, starając się skupić na przeszukiwaniu domu.
Po piętnastu minutach Freddie znowu się odezwał.
- Dajmy sobie spokój, co? Nie znajdziemy tu nic więcej. 
Zgodziłam się i usiedliśmy razem na podłodze. W tej chatce nie było żadnych krzeseł. W końcu centaury nie siedzą. Freddie wyczarował dwa ciastka z miodem i podał mi jedną. Przyjęłam je z wdzięcznością.
- Hermiona jest niesamowita prawda? - Powiedział z prawdziwym entuzjazmem, przeżuwając ciastko.
- Tak... - powiedziałam obojętnie. Czułam się strasznie. To nie tak, że miałam coś do Hermiony. Serio była niesamowita. Chciałabym po prostu, żeby Freddie uważał tak o mnie. 
- Powinnaś się z nią zaprzyjaźnić. - stwierdził.
- To nie jest takie proste. - powiedziałam, spuszczając głowę.
- My jakoś łatwo się zaprzyjaźniliśmy!
- Tak..ale to nie to samo. Ja jestem zbyt nieśmiała...
Wtedy stało się coś niesamowitego. Freddie chwycił moją dłoń i spojrzał mi prosto w oczy.
- Sasha - zaczął - jesteś świetną dziewczyną. Masz wspaniały charakter i jestem pewny, że dziewczyny Cię polubią. Więc głowa do góry i ruszaj podbijać świat! - Freddie puścił moją dłoń i zaśmiał się głośno.
Również zaczęłam się śmiać. Wiem, że dla niego to nic nie znaczyło. Wiem, że jestem dla niego tylko przyjaciółką, ale nie mogłam nic poradzić na to, że pokochałam go jeszcze bardziej. 

18. Strzała

  - Przechodząc do sedna...Nie mamy pojęcia kto jest zdrajcą. Przepytaliśmy wszystkich z wioski, ale nikt nic nie wiedział. Liczymy na to, że wy dacie radę rozwikłać tę zagadkę.
Wódz centaurów przechadzał się w tę i z powrotem, machając przy tym swoim końskim ogonem.
- Sprawdziliście dokładnie czy nikogo nie brakuje? Zdrajca prawdopodobnie dołączył do reszty buntowników. - powiedział Harry, poprawiając przy tym okulary.
- Tak. Liczyliśmy wszystkich dzisiaj rano. Nikogo nie brakowało. Niestety ktoś może kłamać.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było tu bardzo przytulnie. Na środku stało bardzo wysokie, drewniane biurko. Znajdowały się tutaj również regały pełne starych książek. Zamiast podłogi był zwykły piasek.
- Będziemy musieli przesłuchać wszystkich jeszcze raz, ale zajmie nam to zbyt dużo czasu. - wtrącił Draco.
- Może użyć by jakiegoś zaklęcia? Hermiono znasz coś pomocnego? - spytała Ginny.
- Ja...- zaczęłam mówić, ale przerwałam, bo do chatki wparowała kobieta-centaur.
Była bardzo zdenerwowana i płakała. Taweros podszedł do niej i położył jej dłonie na ramionach.
- Felicjo, co się stało? - zapytał z troską.
- Mój syn! Nie ma go! Rano jeszcze był, ale teraz nie mogę go nigdzie znaleźć! Wydaje mi się, że to on może być...- kobieta nie dokończyła i zaczęła mocniej płakać.
- Spokojnie Felicjo. Jesteś pewna? Może jest w pracy?
- Nie, dzisiaj ma wolne. Uświadomiłam sobie, że on często gdzieś wychodził. Dziwnie się zachowywał. Błagam aby okazało się to nieprawdą!
Taweros westchnął i posłał jednego ze strażników po dowódcę armii.
- Wyślemy armię na poszukiwanie Tellura. Te dzieciaki pójdą z nimi. nie mógł się daleko oddalić. - powiedział do kobiety i kazał jej przejść do punktu leczniczego. Felicja pokiwała głową i wyszła z pomieszczenia. - Zanim wyruszycie - zwrócił się do nas - pójdziecie przeszukać dom Tellura. Może znajdziecie jakieś wskazówki. Mój sługa wskaże wam drogę.
Taweros machnął ręką na młodego centaura stojącego w koncie. Ten schylił się nisko i wyszedł z chatki prowadząc nas za sobą.

- Tutaj nic nie ma do cholery! - usłyszałam krzyk Malfoy'a z drugiego pokoju.
- Uspokój się. - burknął Harry. - Coś musi być.
Przeszukiwaliśmy ten dom od około czterdziestu minut. Sprawdziliśmy każdy centymetr. Każdy zakamarek. I nic. Westchnęłam poirytowana. Oparłam się plecami o ścianę pokoju Tellura i zjechałam na dół. Zamknęłam oczy i starałam sobie wyobrazić, że jestem gdzieś indziej. Nagle usłyszałam huk i gwałtownie się podniosłam.
- Co to było? - wrzasnęłam.
- Sorki! - usłyszałam głos rudej. - Zrzuciłam pudło z szafy.
Odetchnęłam z ulgą. Nagle coś przykuło moją uwagę. Jedna z desek w podłodze była lekko wygięta. Wiem, że to nic specjalnego, w końcu po tym pokoju chodzi pół człowiek pół koń, ale miałam przeczucie, że muszę to sprawdzić. Ukucnęłam i lekko przejechałam ręką po desce. Zauważyłam małą szczelinę między nią, a resztą desek. Wsadziłam w nią palec i pociągnęłam do góry. Deska ruszyła się. Wyciągnęłam ją całą i odrzuciłam na bok. W małej przestrzeni pod podłogą znajdowała się złożona kartka i klucz. Wyciągnęłam je i rozłożyłam kawałek papieru. Nie zdążyłam dostrzec co się na niej znajduje, ponieważ nagle przed moją twarzą przeleciała strzała. Przewróciłam się przestraszona i upadłam plecami na twardą podłogę, upuszczając przy tym znalezione przedmioty. Rozejrzałam się szybko po pokoju. Okna zamknięte, za drzwiami są moi przyjaciele, a to na pewno nie ich sprawka. Zostało tylko jedno miejsce. Spojrzałam do góry. Miałam rację. Przez dziurę w dachu, ze złowieszczym uśmiechem spoglądała na mnie zielona twarzyczka. Celowała we mnie. W ostatniej chwili uciekłam przed nadlatującą strzałą. Osoba z dachu zaklęła cicho i szybkim ruchem zniknęła z pola mojego widzenia. Ruszyłam gwałtownie do wyjścia, zbierając po drodze kartkę i klucz.
- EJ! - krzyknęłam.
- Co się stało? - zapytał Draco, który cały czas grzebał w szafkach.
- Chodźcie tu wszyscy! - powiedziałam. Po chwili w salonie zebrali się wszyscy. Freddie wpatrywał się we mnie ze zmartwieniem.
- Znalazłaś coś? - zapytała Ginny.
- Tak, ale to niej jest teraz najważniejsze. Ktoś chciał mnie zabić.
Usłyszałam jak wszyscy wstrzymują oddech.

   Pierwszy podbiegł do mnie Draco. Chwycił mnie za ramiona i potrząsnął.
- Jak to ktoś chciał Cię zabić? - powiedział z powagą. Trochę speszyła mnie jego reakcja, ale szybko się otrząsnęłam. Pokazałam im klucz i kartkę i opowiedziałam co się stało.
- Cholera. - zaklął Harry. - Musimy ją gonić! Nie mogła uciec daleko.
- Jasne. Harry i Ginny, idźcie przekazać centaurom co się stało. Freddie i Sasha zostańcie tutaj i spróbujcie coś jeszcze znaleźć. Ja i Draco idziemy ją złapać.
Czułam jak adrenalina buzuje mi w żyłach gdy wybiegałam z chatki. Czułam , że Draco jest tuż za mną. Okrążyliśmy dom, ale niczego nie znaleźliśmy.
- Musiała uciec. - powiedział Draco wskazując las za nami.
- Rozdzielamy się? Ty w prawo ja w lewo? - zasugerowałam.
- Nie wiem czy to najlepszy pomysł...- zawahał się. - Ale zgoda.
Ruszyliśmy w przeciwnych kierunkach. Las był bardzo zarośnięty, gałęzie uderzały mnie w twarz.
Rozglądałam się dookoła. Nagle moją uwagę przykuł ruch za drzewem. Podbiegłam tam z wyciągniętą różdżką. Zatrzymałam się gwałtownie. Celowała we mnie z łuku. Ta sama twarz, którą widziałam w dziurze w dachu. Uskoczyłam szybko w bok zanim dziewczyna zdążyła strzelić. Spojrzałam na nią. Patrzyła na mnie zawistnym spojrzeniem. Elfka. Była mniej więcej mojego wzrostu, ale o wiele chudsza i zgrabniejsza. Miała zielonkawą skórę, szpiczaste uszy i duże zielone oczy. Włosy koloru ziemi miała upięte w wysoki kucyk. Wycelowałam w nią różdżką z zamiarem wypowiedzenia zaklęcia odrętwiającego. Elfka na to zaśmiała się głośno i zniknęła w białej mgle. Stałam oszołomiona, nie rozumiejąc co się stało.
Po chwili z lasu wybiegł Malfoy.
- Złapałaś ją? - zapytał.
- Prawie. - kopnęłam patyk leżący na ziemi.- Zniknęła!
- Jak to zniknęła?
- Normalnie! Rozpłynęła się we mgle! Cholera! - usiadłam pod drzewem i potarłam skronie.
Draco usiadł obok mnie i spojrzał w niebo.
- Ładna dziś pogoda. - stwierdził. Faktycznie było bardzo przyjemnie.
- Chcę wrócić do szkoły. Chodzić na lekcję. Siedzieć w bibliotece. Chcę, żeby wszystko wróciło do normalności! - Czułam, że coś we mnie pęka.
- Wszystko? - zapytał Draco. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Tak, wszystko.
- Nawet my? - Malfoy zrobił smutną minę. Było to trochę zabawne.
- Nie. Tego nie chcę zmieniać. Lubię nowego Ciebie. - uśmiechnęłam się lekko.
- Ja też. - Blondyn zaczął przybliżać swoją twarz do mojej. Zamarłam. Nasze nosy prawię się stykały. Czułam jego ciepły oddech. Czy on chce...?
- Masz liść we włosach. - oznajmił i sięgnął ręką aby go wyjąć. Oddalił się ode mnie i spojrzał z zawadiackim uśmiechem. Wypuściłam gwałtownie powietrze. Musiałam być cała czerwona. Cholera.
- Granger, czy ty myślałaś, że chcę Cię po-ca-ło-wać? - powiedział, akcentując ostatnie słowo.
Wstałam pośpiesznie i otrzepałam spodnie, starając się ukryć zażenowanie. Malfoy jednak zawsze pozostanie Malfoy'em.
- Haha! Chyba śnisz.- powiedziałam ruszając z powrotem do wioski.
- Chciałbym mieć takie fajne sny. - odparł, a ja udawałam, że tego nie słyszałam.

    *Draco*
   
    Zapomniałem się. Miałem się od niej odizolować, ale nic nie poradzę, że tak bardzo kręciło mnie wkurzanie Granger. To jak uzależnienie. Nie potrafię tego rzucić.  
Siedzieliśmy właśnie w przydzielonym nam domku, w wiosce centaurów. Był wieczór. Granger rozwijała kawałek papieru, znaleziony w chatce Tellura, z zamiarem odczytania go. Kluczyk leżał na małym stoliku przy oknie.
Pomieszczenie było małe, drewniane i miało tylko dwa pokoje. Pierwszy, w którym cała nasza szóstka aktualnie przebywała i drugi, prowizoryczna sypialnia, w której były tylko trzy materace. 
- Więc...- zaczęła Granger. - To mapa. - powiedziała i odwróciła kartkę tak, aby każdy mógł ją zobaczyć. Faktycznie, była to, nakreślona byle jak, mapa. Skrzywiłem się widząc te bazgroły.
- Dokąd prowadzi? - zapytała Sasha. 
- Nie mam pojęcia, ale prawdopodobnie do miejsca, które otwiera ten klucz. - Gryfonka wskazała na przedmiot leżący na stole. Potter i ten cały Freddie zabrali mapę i zaczęli ją oglądać, dyskutując przy tym żywo. 
- Dobra, a więc to jest wasz pokój chłopcy. - oznajmiła po chwili Hermiona. 
- Co proszę? - zapytałem.
- No...Ponieważ w tamtym pokoju są tylko trzy materace - a dziewczyn jest trzy - to my będziemy tam spać. Wy śpicie tutaj, macie swoje śpiwory. - powiedziała Ginny.
- To chyba jakieś żarty. Materace są wystarczająco duże, możemy spać po dwie osoby. - zaproponowałem. 
- Chcesz spać z jakimś chłopakiem? Proszę bardzo...- powiedziała sarkastycznie Granger.
- Myślałem raczej o tym, że czterooki będzie spał z rudą, Pan wesoły z Panią cichą, a ja z tobą. - Wyszczerzyłem się. 
- Uważaj sobie. - Powiedziała gryfonka i podeszła do mnie z zaciśniętą pięścią, ale widziałem, że się zaczerwieniła. - I nie bądź niemiły! 
Westchnąłem poirytowany.
- My  śpimy tam, wy tu. Dobranoc. - Mówiąc to, chwyciła rudą pod rękę i wmaszerowały razem do pokoju. Sasha powlokła się za nimi i zamknęła drzwi. Zakląłem. Co one sobie wyobrażają?

* Hermiona*

  Byłam duma, że udało mi się postawić na swoim i dopiec Malfoy'owi. Musi się nauczyć, że to nie on rządzi.
Ginny leżała na swoim materacu i bawiła się  włosami. Sasha siedziała pod ścianą i czytała jakąś książkę. Chciałam ją trochę bliżej poznać. 
- Hej, Sasha. - zagadnęłam, a dziewczyna podniosła wzrok. - Jak myślisz, czy ta Elfka jest członkiem tej grupy, której szukamy?
- Pewnie tak. - wzruszyła ramionami. Już chciała wrócić do czytania, ale Ginny włączyła się do rozmowy.
- Ale ten Malfoy jest bezczelny, nie? - spojrzała przyjacielsko na Sashę.
- Trochę. - uśmiechnęła się lekko. - Nie słyszałam o nim wiele dobrego.
Coś mnie tknęło. Postanowiłam go obronić.
- Może i popełnił wiele błędów, ale teraz jest inny. - powiedziałam cicho.
- Mówisz tak bo na niego lecisz. - powiedziała Ginny i pokazała mi język. Zaczerwieniłam się i rzuciłam w nią poduszką. Ruda zaczęła się śmiać i odrzuciła ją z powrotem.
- Wcale nie! Zajmij się lepiej swoim chłoptasiem! - również się roześmiałam.
- Podoba Ci się Malfoy? Oh, biedny Freddie... - zachichotała Sasha.
Spojrzałam na nią ze zdziwieniem.
- Nie podoba! Zaraz, o co chodzi z Freediem? 
- Jak to? Przecież On jest zakochany w tobie po uszy. - powiedziała jakby to było coś oczywistego.
- CO? - krzyknęłam. 
- SERIO? - dołączyła się Ginny. 
- No tak. - wzruszyła ramionami. - On Cię uwielbia, cały czas o tobie gada. 
Niby wiedziałam, że mnie podziwia, ale nie sądziłam, że to aż tak poważne. 
- Kurde. - powiedziałam tylko. 
- Sasha! - wykrzyknęła Ginny. - On Ci się podoba! 
Spojrzałam na blondynkę. Była cała czerwona. 
- Wcale nie. - odwróciła wzrok. - Dlaczego tak uważasz?
- Przecież to widać. - Ruda szturchnęła Sashę w ramię. - Nie wstydź się. Hermiona na przykład leci na Malfoya. - zachichotała.
- Oż ty! Zaraz powyrywam Ci te rude kudły. - krzyknęłam i rzuciłam się na nią. Zaczęłam ją łaskotać, a ta zaczęła się śmiać i wyrywać.
- Sashaaaaaaa ratuuuuj! - zawyła, nie mogąc opanować śmiechu.
Nagle Sasha zrobiła coś nieoczekiwanego. Podbiegła do mnie i zaczęła łaskotać mnie po brzuchu. Puściłam Ginny i wszystkie trzy wylądowałyśmy na ziemi, śmiejąc się w niebogłosy. Tego było mi trzeba.
Do pokoju wparowali chłopcy. Gdy zapytali czemu jesteśmy tak głośno, my tylko popatrzyłyśmy na siebie i ponownie wybuchłyśmy niekontrolowanym śmiechem.



-----------------------------------------------------------------------
Hej :) Postanowiłam oznaczyć kiedy jest perspektywa Draco, żeby nikt nie miał wątpliwości ;)
Jeszcze dzisiaj pojawi się rozdział dodatkowy, pisany z perspektywy Sashy ;)
Zapraszam do czytania!





 

czwartek, 24 września 2015

17. Pierwszy dzień misji

 Nie mogłam zasnąć. Byłam zbyt zdenerwowana. Ginny spała jak zabita. Z resztą jak zwykle. Ja rozmyślałam nad całą tą sytuacją. Nie mogłam w o uwierzyć. Przecież w końcu miał być spokój.
Ledwo trzymałam oczy otwarte, ale udało mi się uszykować i dotrzeć, razem z Ginny, na miejsce zbiórki.
Harry i Darco siedzieli na przeciwnych końcach ławki, nie zaszczycając siebie spojrzeniem. Sasha stała pod drzewem kilka metrów dalej, a Freddie wesoło spacerował wzdłuż ścieżki. Gdy nas zobaczył wesoło pomachał. Harry podszedł do nas i zaczął namiętnie całować Ginny. Zdziwiło mnie to trochę, ale stwierdziłam, że pewnie musi rozładować stres. Wzruszyłam ramionami i dosiadłam się obok Malfoy'a.
- Hej. - powiedziałam, starając się nie patrzeć na zakochanych.
- Cze. - odpowiedział krótko. Widać, że też kiepsko spał.
Po pięciu minutach przyszła McGonagall, razem z opiekunami innych domów. Każdy dostał własny plecak. Nikt nie sprawdził zawartości, woleliśmy zająć się tym później. Dyrektorka poprosiła mnie na bok.
Zdziwiłam się, ale wykonałam polecenie. Spojrzała na mnie z troską.
- Chcę abyś została liderem tej grupy. Jesteś najmądrzejsza i najbardziej rozsądna. Od teraz jesteś za nich odpowiedzialna. Mam nadzieje, że wasza misja pokojowa zakończy się sukcesem.
 Ja liderem? Mimo, że nie bardzo się z tym zgadzałam, przytaknęłam.
Po upływie kilku minut w końcu wyruszyliśmy. Nikt nie miał przeciwwskazań abym była liderem. Freddie nawet mnie uściskał. Dziwaczne. Musieliśmy dotrzeć do kilku punktów. Pierwszym naszym celem była wioska centaurów oddalona kilka kilometrów od Hogwartu. Znowu musiałam przebywać w Zakazanym Lesie. To miejsce przyprawiało mnie o ciarki. Nasze zadanie nie było łatwe. Nie wiedzieliśmy kto jest ''zdrajcą''. Musieliśmy sami do tego dojść, a potem przekonać go aby się nawrócił. W sumie nawet nie wiemy ile ich jest. Z centaurami może być ciężko. Gdy przeszliśmy kilometr, postanowiliśmy zrobić postój i sprawdzić zawartość naszych plecaków. Znaleźliśmy kilka przewróconych drzew na których usiedliśmy.
Każdy miał indywidualnie przygotowany ekwipunek. Zaczęłam grzebać w zielonym plecaku. Lina, mini apteczka, butelka wody, mapa, lista miejsc ,które musimy odwiedzić i jakiś dziwny, złoty, kwadratowy przedmiot. Zaczęłam oglądać go dookoła, ale nie znalazłam w nim nic nadzwyczajnego.
- Dotrzemy tam przed zmrokiem? - usłyszałam cichy głos Sashy. Spojrzałam na zegarek. Piętnasta trzydzieści. Ciemno zacznie się robić o dziewiętnastej. Zostały nam cztery kilometry.
- Nie jestem pewna....- odpowiedziałam.
- W takim razie będziemy musieli rozbić obóz. - powiedział Harry. - Teraz jest tu ciemno, ale po zmroku będzie tu jeszcze ciemniej. I wszystkie nocne stworzenia zaczną wyłazić. Musimy rozbić obóz do tego czasu.
- Przejdźmy jeszcze dwa kilometry. - zaproponowała Ginny.
Wszyscy się zgodzili i ponownie wyruszyliśmy. Podbiegłam do Dracona, który szedł na początku.
- Jak tam? - zapytałam.
- Dobrze. - odpowiedział, nawet na mnie nie patrząc. Zmarszczyłam brwi.
- Stało się coś?
- Nie. - widziałam, że zaciska pięści. Dziwne...
- Jak myślisz, uda nam się? - spróbowałam go zagadnąć.
- Nie wiem.
Postanowiłam dać sobie spokój. Najwidoczniej nie chciał ze mną gadać. Zwolniłam aby się od niego oddalić. Momentalnie pojawił się obok mnie Freddie. Uśmiechał się jak szczeniak.
- Zawsze byłem twoim fanem! - oznajmia.
- Aha...Cieszę się. W sumie to trochę dziwne słyszeć coś takiego. - zaśmiałam się lekko.
- Już od dziecka Cię podziwiałem. Te wszystkie twoje przygody! Byłaś moją bohaterką. I do tego pokonałaś Voldemorta!
- Ej, to nie ja...- zaczęłam, ale mi przerwał.
- Cieszę się, że mogę z tobą pogadać. Byłoby fajnie gdybyśmy się zaprzyjaźnili!
- Jasne. - uśmiechnęłam się do niego, a on to odwzajemnił.
Kątem oka dostrzegłam, że Draco obrócił głowę i się nam przygląda. Spojrzałam na niego. Odwrócił się.

 Po przejściu tych dwóch kilometrów, wszyscy byli zdyszani. Wokół nas zapanowała jeszcze większa ciemność, więc dziewczyny świeciły różdżkami, a chłopcy rozkładali namioty (oczywiście za pomocą magii, po co się męczyć?). Gdy dwa duże namioty były już rozstawione, ja i Harry zaczęliśmy wznosić barierę ochronną, taką jak wtedy gdy szukaliśmy Horkruksów. Tylko wtedy był z nami Ron. Musiałam przestać o nim myśleć. Teraz pewnie migdali się ze swoją dziewczyną, a ja stoję w środku Zakazanego Lasu.
Gdy obóz był gotowy, rozpaliliśmy ognisko i wszyscy usiedliśmy wokół niego. Rozmawialiśmy przez kilka godzin. Każdy opowiadał jakieś historie, które usłyszał bądź sam przeżył. Nawet Sasha coś tam powiedziała. Tylko Draco siedział cicho. Patrzył na ogień jakby ten go hipnotyzował. Po jakimś czasie wszystkich dopadło zmęczenie. Draco zaproponował pierwszą wartę. Nikt nie protestował. Dziewczyny spały w osobnym namiocie. Mój śpiwór leżał obok śpiwora Ginny. Sasha odizolowała się od nas i leżała gdzieś na drugim końcu namiotu. Kiedy wszystkie już zasypiałyśmy, usłyszałam cichy głos Rudej.
- Jutro czeka nas ciężki dzień. - Widziałam w ciemności, że się uśmiecha.
- Tak...Śpijmy już. - Odwzajemniłam uśmiech. Ginny  tego nie widziała ponieważ już znajdowała się w krainie snów. - Dobranoc.
W końcu zamknęłam oczy i na chwilę zapomniałam o wszystkim.

 Moja chwila spokoju nie trwała długo. Obudziłam się około czwartej rano. Ciekawe czy ktoś zmienił Dracona. Stwierdzam, że i tak już nie zasnę więc postanawiam to sprawdzić. Owinęłam się kocem, ponieważ na dworze było chłodno, powoli wyszłam z namiotu i zamarłam. Malfoy cały czas tu siedział.
Widziałam, że mocno walczy aby nie zasnąć. Nie zauważył mnie, więc lekko odchrząknęłam, aby zwrócić jego uwagę. Udało mi się. Zaspanym wzrokiem odszukał źródła hałasu. Gdy mnie dostrzegł, skrzywił się.
- Dlaczego nie śpisz? - spytał.
- O to samo mogłabym zapytać się Ciebie. - odgryzłam się.
Podeszłam do wygasającego już ogniska i usiadłam obok Malfoy'a. Owinęłam się szczelniej kocem.
- Dlaczego nie obudziłeś nikogo aby Cię zmienił? - zapytałam.
- Nie czułem takiej potrzeby. - wymamrotał.
- Przecież widzę, że ledwo się trzymasz. - wywróciłam oczami. Draco tego nie widział, bo cały czas gapił się tylko w ogień. - Możesz iść spać. Zmienię Cię.
- Nie. - burknął. - Nie zostawię Cię samej w środku lasu.
- Przestań gadać głupoty. - powiedziałam. Mimo to lekko się zarumieniłam. - Przecież jest bariera.
- Mhmmmm. - jego głowa lekko zaczęła opadać na moje ramię. Momentalnie się wyprostowałam. Serce zaczęło mi mocniej bić. Widziałam, że Draco ma zamknięte oczy. Czy on naprawdę zamierzał tak spać?
- Hej...Może idź do swojego śpiworu? - zaproponowałam.
Draco mnie zignorował. Kiedy już myślałam, że śpi, on się odezwał.
- Przepraszam, ale musimy przestać ze sobą rozmawiać. Musimy się unikać... - wymamrotał.
Wstrzymałam oddech. Co proszę?
- Draco, o czym ty gadasz? Niby dlaczego?
Nie doczekałam się odpowiedzi. Malfoy już spał. Westchnęłam zrezygnowana i spojrzałam w ogień.

 Cztery godziny później obudziłam Malfoy'a. Po upływie trzydziestu minut przeniosłam jego głowę sobie na kolana. Ta pozycja była strasznie zawstydzająca, ale ramie zaczynało mi drętwieć. Chciałam go obudzić przed wszystkimi. Gdyby ktoś zobaczył nas w takiej pozycji wynikłoby z tego nieporozumienie.
Przez cztery godziny obserwowałam śpiącego Malfoy'a. Wyglądał bardzo uroczo i niewinnie.
Teraz zaczął powoli podnosić zaspane powieki. Kiedy w końcu się rozbudził, podniósł gwałtownie głowę i rozejrzał się dookoła. Jego wzrok zatrzymał się na mojej, jak zgaduje, zaczerwienionej twarzy.
- Granger, co my...?
- Nic! - odpowiedziałam i pospiesznie wstałam. - Idę obudzić dziewczyny, zajmij się chłopakami!
Zniknęłam w namiocie najszybciej jak się dało.

 Dwie godziny później staliśmy przed wejściem do wioski centaurów. Powitał nas strażnik i bez problemu wpuścił do środka. Udaliśmy się głównej kwatery gdzie mieliśmy nadzieje zastać ich wodza. Wioska centaurów była niesamowitym miejscem. Domki były zrobione ze słomy. Wszędzie kwitły kwiaty. Idąc, mijaliśmy centaury w różnym wieku. Każdy patrzył na nas z zaciekawieniem. Przed nami przebiegła grupka dzieci bawiących się w berka. Było tu bardzo...wesoło? Gdy dotarliśmy na miejsce, poprosiliśmy strażnika aby zawołał wodza. Po chwili oczekiwania ze słomianego budynku wyszedł pół człowiek, pół koń. Był to starszy mężczyzna, mimo to wyglądał na bardzo potężnego. Centaury nie nosiły ubrań więc mogliśmy podziwiać jego umięśniony tors. Miał długie siwe włosy, sięgające mu do bioder. Jego ''umarszczenie'' w końskiej części ciała było ciemnobrązowe. Patrzył na nas z ciekawością.
- Witam, młodzi czarodzieje. Nazywam się Taweros. Jestem wodzem tego plemienia. Wiem po co przybywacie. Czekaliśmy na was. - gestem ręki zaprosił nas do środka.
 Pora na pierwszy punkt naszej misji.

poniedziałek, 14 września 2015

16. Początek kłopotów

  Nie wiem jakim cudem, ale znowu wylądowałam w pokoju Malfoy'a. Siedziałam na fotelu i nerwowo skubałam dolną wargę. Draco stał przed kominkiem i wpatrywał się w ogień. Nie wiedziałam co sądzić o całej tej sytuacji. McGonagall opowiedziała nam, że zaczęły tworzyć się grupy zwolenników Voldemorta. Pojedyncze osoby z różnych gatunków buntują się i chcą pomścić Czarnego Pana. Atak Trolla był prawdopodobnie ich pierwszym posunięciem. Zamierzają ponownie wprowadzić chaos do naszego świata.
Ja, Draco, Ginny, Harry i dwójka młodszych uczniów, za dwa dni, ma wyruszyć na misję pokojową. Nikt nie pytał się nam o zdanie. Po prostu musimy to zrobić i już. Nie wiadomo ile nam to zajmie. Musimy dowiedzieć się kto za tym wszystkim stoi i przekonać buntowników do pokoju.
Naprawdę nie miałam ochoty tego robić. Dopiero co otrząsnęłam się z tego wszystkiego. Co jak mi się coś stanie? Co jak komuś z moich przyjaciół się coś stanie? Co z moimi rodzicami? Co z...
- Dlaczego płaczesz? - z rozmyślań wyrwał mnie cichy głos Malfoy'a. Dotknęłam swoich policzków. Były mokre. Zamrugałam oczami i spuściłam wzrok.
- Nie wiem.
Gdy wyszliśmy z gabinetu dyrektorki, Ginny od razu mnie dopadła. Nie wiedziałam jak to wytłumaczyć. Dopytywała gdzie byłam całą noc i dlaczego nie poszłam z nimi do dormitoriów. Na szczęście Draco mnie wybawił z tej sytuacji. Powiedział, że musiał mnie zapytać o coś dotyczącego szkoły. Potem wróciłam kominkiem do mojego prywatnego dormitorium. Ginny nie kupiła tej historyjki, ale przynajmniej udawała, że w to wierzy. Spojrzała na mnie tylko wzrokiem mówiącym, że mam jej o wszystkim opowiedzieć w innym terminie. Wszyscy byliśmy oszołomieni tą całą misją pokojową i ostatnimi wydarzeniami. Ginny i Harry chcieli spędzić trochę czasu we dwoje. Zostałam sama z Draco na korytarzu. Nie wiem czemu, ale gdy on ruszył do swojego pokoju, ja podążyłam za nim. Teraz siedzę na jego fotelu i płacze. Co ze mną nie tak?
- Chcesz? - spojrzałam na Malfoy'a. W jednej ręce trzymał butelkę whisky, a w drugiej dwie szklanki.
- Nie mam zamiaru znowu wylądować z tobą w łóżku.
Draco tylko wzruszył ramionami, odłożył jedno naczynie, a do drugiego nalał złocisty płyn. Usiadł na przeciwko i wypił kilka łyków. Po chwili się odezwał.
- Lubię Cię. - mówiąc to, patrzył mi prosto w oczy.
- No ja Ciebie też całkiem lubię.
Draco się zaśmiał.
- Mówię serio. Jest w tobie coś...takiego...specjalnego? - wziął kolejnego łyka.
- Nie jesteś już przypadkiem pijany?
- Nie sądzę. No ale jesteś naprawdę fajna.
- Jestem fajna? - pomału zaczęłam przestawać go rozumieć. Nie, czekaj. Ja go nigdy nie rozumiałam.
Draco odłożył szklankę i wstał z fotela. Zaczął iść w moją stronę. Serce zaczęło mi szybciej bić.
Ukucnął na przeciwko mnie. Dotknął dłonią mojego policzka. Wstrzymałam oddech.
- Naprawdę fajna...- mruknął i zamknął oczy. - Cieszę się, że zostaliśmy przyjaciółmi.
Malfoy wstał i poszedł w stronę łóżka. Położył się na nim, a ja w końcu wypuściłam powietrze z płuc.

 Chwilę obserwowałam jak śpi. Tylko chwilę. Pół godziny. Potem wróciłam kominkiem do swojego dormitorium. Musiałam w końcu pogadać z Ginny. Szczególnie teraz, gdy tyle się dzieję, potrzebowałam wsparcia przyjaciółki. Gdy wparowałam do naszego pokoju, powiedziałam tylko:
- Potrzebuje pomocy.
Ginny właśnie przeglądała jakieś pisemko o modzie. Spojrzała na mnie znad gazety.
- W czym?
- Wszystkim. - jęknęłam.
- Ubieraj się. Idziemy zjeść największe lody jakie damy radę zmieścić!
 Nie ważne, że na dworze było jeszcze całkiem chłodno. Czasem po prostu dziewczyny potrzebują lodów.

 Nie mam pojęcia co się ze mną ostatnio dzieję. Gdy się obudziłem, Hermiony już nie było Za to był środek nocy. Wygramoliłem się z łóżka i poszedłem wziąć prysznic. Dopiero gdy gorące krople dotknęły mojego zmarzniętego ciała, w pełni się rozbudziłem. Zmarszczyłem brwi. Czy ja powiedziałem Granger, że ją lubię i jest w niej coś specjalnego? W sumie to chyba serio tak myślałem. Zaczynała coś dla mnie znaczyć. Zaczęła mnie pociągać. Wyszedłem spod prysznica i owinąłem biodra ręcznikiem. Musiałem przystopować. Przecież zamierzałem sobie wyczyścić pamięć. Mimo, że ostatnio koszmary nie nawiedzały mnie aż tak bardzo, to nadal były obecne w moim życiu. Wspomnienia same z siebie nie znikną. Nie chciało mi się już spać. W pokoju też nie miałem dużo do roboty. Postanowiłem, że wyjdę na spacer. To strasznie głupie, ale nie miałem innych, ciekawszych opcji. Najciszej jak umiałem, przekradłem się w stronę wyjścia.. Na dworze było chłodno, ale dało się wytrzymać. Ruszyłem w stronę jeziora. Nagle coś usłyszałem. Zatrzymałem się gwałtownie. Ciche, kobiece głosy. Przywarłem no ściany budynku. Rozmowa dochodziła zza rogu.
- Muszę Ci jeszcze o czymś opowiedzieć. - odezwał się jeden głos.
Niemożliwe...Czy to...?
- O czym? - odezwała się druga.
Teraz już prawie miałem pewność, że to...
- O Malfoy'u.
Hermiona. I jej ruda koleżanka. Rozmawiały. W środku nocy. O mnie.
- Stało się coś?
- I tak, i nie. Ostatnio jakoś dziwnie się zbliżyliśmy. Ja mam mieszane uczucia co do niego. Z jednej strony serce zaczyna mi szybciej bić na jego widok, a z drugiej...To w końcu Draco Malfoy. Niby się zmienił i nie jest już tą samą osobą, ale...Czy to możliwe, że zaczynam się w nim zakochiwać? Proszę powiedz, że nie.
- Sądzę, że jest to możliwe. Jeju Hermiono, czemu akurat on? Masz tyle chłopaków do wyboru!
Hermiona nie odpowiadała przez dłuższą chwilę.
- Może to wcale nie jest miłość czy coś? Może po prostu...Martwię się o niego jak o przyjaciela, a reaguję tak, bo to dla mnie coś nienaturalnego? Sama nie wiem. Szczerze to nie chcę mi się teraz o tym myśleć.
Co u Rona? I tej jego nowej dziewczyny, która ''w pełni zaspokaja jego potrzeby''? - ostatnie słowa Hermiona powiedziała udając głos rudzielca. Na sam dźwięk jego imienia aż robiło mi się niedobrze. Ponieważ nie obchodziły mnie miłosne przeżycia Wieprzleja, postanowiłem wrócić. Po tym co usłyszałem odechciało mi się spacerować. Pomijając już to dlaczego Granger siedziała tu i plotkowała w środku nocy, nadal nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Hermiona zaczyna coś do mnie czuć? Nie, tak nie może być.
Muszę szybko to zakończyć. Tylko najgorsze było to, że wcale tego nie chciałem.

Jutro wyruszamy na misję. Dzisiaj mieliśmy poznać dwójkę pozostałych uczniów. Mieliśmy się spotkać w gabinecie McGonagall po obiedzie. Szłam tam właśnie razem z Harrym. Ginny wyszła wcześniej i już tam na nas czeka. Nie wiem co z Malfoy'em. Czułam, że czarnowłosy mi się przygląda więc również na niego spojrzałam.
- Wydajesz się jakaś taka zamyślona. Stało się? Martwisz się tą całą misją?
Uśmiechnęłam się lekko.
- Trochę. Znowu wkraczamy do akcji, co? Tylko, że tym razem nie w komplecie. Trochę mi brakuje Rona. Tego starego Rona. W każdym razie, nie sądziłam, że nasze przygody się nie skończyły.
- Życie jest bardzo nieprzewidywalne, Hermiono.
- Wiem o tym.

  Nigdy wcześniej ich nie widziałam. To znaczy możliwe, że mijałam te dwójkę na korytarzu, ale nie przypominam sobie, abym zwróciła na nich uwagę. Dziewczyna i chłopak z piątego roku. Wyglądali bardzo...nietypowo? McGonagall zaczęła ich przedstawiać. Najpierw wskazała na dziewczynę.
- Poznajcie Sashe Jones. Jest jedną z najlepszych uczennic w swoim roczniku. Została powołana razem z wami do misji pokojowej.
Zlustrowałam dziewczynę od stóp do głów. Była niska, niższa ode mnie. Miała proste włosy do ramion, koloru zboża. Jej twarz była idealnie okrągła. Miała duże usta i jasnobrązowe oczy. Wyglądała jak porcelanowa lalka. Patrzyła na nas obojętnym wzrokiem. Serio można ją było pomylić z lalką.
Chłopak za to był jej totalnym przeciwieństwem.
- Drugim uczniem jest Frederico Venuete. Jest bardzo sprytny i pomysłowy. Jest bardzo dobry z zaklęć.
Był wyższy od Sashy tylko o jakieś trzy centymetry. Był za to bardzo uroczy. W takim sensie, że wyglądał jak mały chłopiec. Brązowe włosy sterczały na wszystkie strony, a zielone oczy rozglądały się dookoła. Miał trochę pyzowate policzki, co dodawało mu uroku.
- Mówcie mi Freddie. - powiedział i uśmiechnął się lekko.
Dziewczyna była z Ravenclawu, a chłopak z Hufflepuffu. Freddie miał poluzowany krawat.
- Chyba nie muszę ich wam przedstawiać? - tym razem dyrektorka zwróciła się do nich.
- Nie. - odpowiedziała szorstko Sasha.
- Wszystkich ich znam! - odezwał się Freddie. - Jestem fanem Hermiony Granger.
Uśmiechnął się. Wyglądał jak szczeniaczek. Kątem oka dostrzegłam, że Draco prostuje się na te słowa. Zarumieniłam się i spuściłam wzrok. To trochę dziwne. Czyżbym miała fana?
McGonagall chrząknęła, próbując ukryć śmiech.
- Dobrze. W takim razie widzimy się jutro przed szkołą. Przygotujcie się dobrze. Każdy z was dostanie odpowiedni ekwipunek, o to się nie martwcie. Teraz możecie wrócić do dormitoriów.
Sasha wyszła nie zaszczycając nas ani jednym spojrzeniem. Freddie za to radośnie nam pomachał.
Draco również odszedł bez słowa. Trochę mnie to zaskoczyło.
- Oh, ale się będzie działo. - stwierdziła ruda.
- Nie mogę się już doczekać. - powiedziałam udając radość. Słabo mi to wychodziło.

 W nocy znowu miałem koszmary. Lecz tym razem było inaczej. Stałem nad ciałami martwych osób, które mimo, że powinny leżeć nieruchomo, czołgały się w moją stronę. Jęczały. Wypowiadały moje imię. Kiedy już miały mnie dopaść, pojawiło się jasne światło. Trupy zaczęły z krzykiem uciekać. W moją stronę kierowała się piękna, jasna postać. Gdy znalazła się wystarczająco blisko rozpoznałem w niej Hermione. Uśmiechała się. Dotknęła mojego policzka. Nagle znaleźliśmy się na środku łąki. Wszędzie rosły kolorowe kwiaty.
- Wszystko będzie dobrze. - szepnęła.
Naprawdę chciałem w to uwierzyć. Chciałem już tam pozostać na zawsze. Chciałem śnić wiecznie.
Gdy się obudziłem, całe moje policzki były mokre od łez.



sobota, 22 sierpnia 2015

15. Niespodziewany atak

 Dni mijały spokojnie odkąd Maglfoy'owi wróciła pamięć. Był środek marca. Drzewa rozkwitały, świat spowił się zielenią. Z Draconem prawie nie rozmawiałam. Ostatnio całe dnie przesiadywałam w bibliotece, ucząc się do egzaminów próbnych. Ginny narzekała, że nie mam już dla niej czasu. Niestety, ale nauka jest dla mnie bardzo ważna. Dzisiaj była sobota, więc postanowiłam poświęcić ten dzień przyjaciołom. Pomyślałam o Malfoy'u. Co by się stało gdybym go też zaprosiła? Ginny jakoś by go zaakceptowała, ale z Harrym byłoby trudniej. Muszę z nimi o tym porozmawiać. Pozostaje też kwestia czy Malfoy się zgodzi. Powiedział, że będzie współpracował, ale wątpię aby miał ochotę na wypad w tym gronie. Z rozmyślań wyrwał mnie Ron, który nagle wszedł do pokoju wspólnego Gryffindoru, w którym właśnie przebywałam. Rozejrzał się dookoła. Jego wzrok zatrzymał się na mnie. Zaczął iść w moją stronę. Czy on chce ze mną rozmawiać? Nie jestem na to przygotowana. Zaczynam się denerwować. Ron zatrzymuje się i siada na kanapie naprzeciw mojego fotela.
- Cześć. - mówi, spuszczając wzrok. 
Nie rozmawialiśmy od bardzo dawna. 
Nie odpowiadam mu. Nie potrafię wydusić z siebie ani słowa. Ron zauważa moje milczenie i chrząka cicho.
- Chciałem Ci podziękować, no wiesz, za to, że mnie ostrzegałaś. Przez to wyładowałaś, w skrzydle szpitalnym.
-Yhyym, niema za co. - mój głos brzmi nienaturalnie i drętwo. - Zrobiłabym to dla każdego.
Ron podrapał się po rudych włosach. Widać, że też się stresuje tą rozmową.
- No i...Chciałem przeprosić, za tamtą sytuacje. Głupio postąpiłem. Zraniłem Cię. Chciałbym abyśmy wrócili do tego co było. - uśmiecha się lekko.
- Chcesz abyśmy znowu zostali parą? 
Ron kręci głową.
- Nie sądzę aby to był dobry pomysł. 
Mimo, że nie wróciłabym do niego to zabolały mnie te słowa. 
- Rozumiem... Czyli chcesz powrócić do bycia przyjaciółmi? - pytam.
- Tak. Poza tym ja już mam kogoś. 
Zamieram. Serce mi przyspiesza.
- Masz kogoś?
- No tak...Wiesz, kogoś kto w pełni zaspokaja moje potrzeby. - Rudzielec się zarumienił
Mam ochotę mu wygarnąć. Zamiast tego jednak, mówię:
- Jasne, zostańmy przyjaciółmi. Pozdrów twoją dziewczynę. - wstaje ze złością i wracam do pokoju. Co za gnojek.

 Myślałam, że ten dzień nie może być już gorszy. Myliłam się.
Siedziałam właśnie w Wielkiej Sali na kolacji. Obok mnie Ginny wesoło rozmawiała z Harrym. Umówiliśmy się, że po kolacji wybierzemy się na wspólny spacer, aby spędzić ze sobą trochę czasu.
Grzebałam widelcem w jajecznicy. Co chwila spoglądałam na Malfoy'a. Kiedy i on się odwrócił, nasze spojrzenia się spotkały. Zarumieniłam się i odwróciłam głowę. Co to za reakcja? Zachowuje się jak idiotka.
Gdy w końcu postanowiłam wsadzić jajecznice do buzi, zamiast się nią bawić, nagle rozległ się straszliwy ryk.
Ręka z widelcem zatrzymała się w połowie drogi. Cała sala ucichła. Wszyscy uczniowie spojrzeli w stronę drzwi. Gdy rozległ się drugi ryk, a po nim huk, wszyscy zaczęli panikować. Ginny złapała mnie za ramię.
- Hermiono, co się dzieje? - spytała spanikowana. Pokręciłam głową, na znak, że nie mam  pojęcia.
Rozejrzałam się dookoła. Nauczyciele uspokajali uczniów, szczególnie tych młodszych. Wszyscy odeszli od stołów i cofnęli się jak najdalej od drzwi. Nagle przed oczami mignęła mi platynowa czupryna zmierzająca w przeciwnym kierunku niż wszyscy. Draco, niezauważony przez nauczycieli, wyszedł z Wielkiej Sali.
Co on zamierza? Bez zastanowienia ruszyłam za nim.
- Hermiona! Gdzie idziesz? - usłyszałam wołanie przyjaciółki. Nie odpowiedziałam. Po chwili Ruda i Harry dogonili mnie i szli razem ze mną.
- Co wy robicie? - spytałam docierając do drzwi. Rozejrzałam się czy aby nikt nie patrzy i pomału je pchnęłam.
- Co ty robisz? - odpowiedział pytaniem na pytanie Harry. - Nie wiem co planujesz zrobić, ale Cię nie zostawimy.
Westchnęłam, ale stwierdziłam, że lepiej działać w grupie niż pojedynczo. Znowu rozległ się ryk. Zaczęliśmy iść w tamtym kierunku. Hałas dobiegał z lochów, zeszliśmy więc tam.
- Co to może być? - spytała Ginny.
- Za raz się przekonamy. - powiedziałam  gdy weszliśmy do lochów. Rozejrzeliśmy się, ale ponieważ było tu ciemno, nie za wiele dostrzegliśmy.
Nagle usłyszeliśmy trzask i zza rogu wyleciał Malof'y. Upadł na ziemie i uderzył plecami o ścianę.
- Cholera! - syknął.
- Draco! - krzyknęłam. Blondyn dopiero nas zauważył.
- Co wy tu robicie? - warknął i spojrzał na każdego po kolei. - W sumie nieważne. Tam jest Troll leśny.
Zamarłam. Już kiedyś walczyłam z trollem. Okropne stworzenia. Co on robił w naszej szkole!?
Ruszyliśmy w kierunku, który wskazał nam ślizgon. Faktycznie był tam Troll leśny. Wielki, zielony, obrzydliwy Troll leśny. Przełknęłam ślinę. Skierowałam różdżkę w jego stronę.
- Harry! - zwracam się do przyjaciela. - Użyje na nim zaklęcia oślepiającego, a ty wtedy go pomniejszysz. Ginny osłaniaj nas.
Troll zaczyna zmierzać w moim kierunku. Mrużę oczy i wypowiadam zaklęcie.
 - Conjunctivitis.
Wielkolud, trafiony zaklęciem, zaczyna ryczeć i się miotać. Chwyta się za oczy. Harry podbiega do niego i krzyczy:
- Reducio!
Troll, nadal oślepiony, zaczyna zmniejszać się do rozmiarów kota domowego. Ginny wyczarowywuje linę i związuje potwora. Odetchnęłam z ulgą. Nagle do lochów zbiegają się nauczyciele wraz z dyrektorką.
Harry zaczyna im opowiadać co się stało. Profesor Slughorn zabiera oszołomionego Trolla i gdzieś go wynosi. Draco podchodzi do mnie. Zapomniałam o nim. Odwracam się i uderzam go w ramię.
- Ała! - krzyczy zdezorientowany. - Za co to...?
- Czemu tu polazłeś całkiem sam, idioto? - marszczę brwi i oceniam jego stan zdrowia. Na szczęście nie widzę żadnych ran zewnętrznych.
- Chciałem go pokonać, ale niestety zaskoczył mnie i...- mówi spuszczając wzrok.
Wygląda teraz jak mały chłopiec. Łagodnieje i czochram go po włosach.
- Okej, ważne, że nic się nie stało.
- Hej! Co to było? - pyta z naburmuszoną miną.
Nie zdążam mu odpowiedzieć ponieważ podchodzi do nas profesor McGonagall.
- Mam złe wieści. Chcę was widzieć jutro o trzynastej w moim gabinecie. Musimy porozmawiać o ostatnich wydarzeniach. Teraz udajcie się do swoich dormitoriów i z nich nie wychodźcie. Reszta uczniów już tam jest.
Wszyscy ruszyliśmy na górę. Kiedy miałam skręcić razem z Harrym i Ginny w stronę schodów, prowadzących na wieżę, Draco chwycił mnie za rękę i pociągnął z powrotem do lochów. Zaczęłam się wyrywać. Kierowaliśmy się do pokoju wspólnego Slytherinu. Co on do cholery planował?
Zatrzymaliśmy się przy obrazie Salazara. Draco wypowiedział hasło i weszliśmy do środka.
- Hej! Malfoy! Ktoś może mnie tu zobaczyć!
Draco ucisza mnie machnięciem ręki.
- Nikogo nie ma w pokoju wspólnym. Wszyscy są w pokojach.
Ruszyliśmy w stronę prywatnego dormitorium Draco. Gdy zamknęły się za nami drzwi, Malfoy w końcu puścił moją ręke. Potarłam ją z ulgą. Blondyn usiadł na fotelu i zaczął nalewać sobie ognistą whisky. Spojrzał na mnie, wskazał na szklankę i zapytał:
- Chcesz?
- Nie! - pokręciłam głową. - O co tu chodzi?
Draco wziął pierwszego łyka i odetchnął z ulgą.
- O nic.
Pomału traciłam cierpliwość. Usiadłam na fotelu na przeciw niego.
- Co ja tu robię?
- Siedzisz.
- Nie wkurzaj mnie. - zacisnęłam dłonie w pięści. - Po co mnie tu zaciągnąłeś?
- Nie wiem. Chciałem spędzić z tobą trochę czasu. Chyba. - wziął kolejnego łyka.
Zaczerwieniłam się i potarłam skronie. Spojrzałam na alkohol. W sumie przydałoby mi się trochę odstresować po dzisiejszych wydarzeniach. Wzięłam drugą szklankę i nalałam whisky. Draco się roześmiał.
- A jednak. Zdrówko! - podniósł szklankę, a ja przyłożyłam do niej moją. W pokoju rozległ się brzdęk.
Piliśmy jeszcze przez jakiś czas, opowiadając sobie rozmaite historie z naszego życia.

 Obudziłam się czując na sobie coś ciężkiego. Strasznie bolała mnie głowa i ledwo mogłam otworzyć oczy.
Odkryłam, że to ciężkie coś, jest ręką Malfoy'a. Szybko zdjęłam ją z siebie i odsunęłam się na drugi koniec łóżka. Draco zaczął się budzić. Rozejrzał się zdezorientowany.
- Dzień dobry, Granger. - uśmiechnął się lekko i zaczął się przeciągać.
- Dzień Dobry! Co my robimy razem w łóżku! - pisnęłam spanikowana. - My chyba nie...
Draco się zaśmiał. Sięgnął po eliksir na kaca i podał mi jeden.
- Serio masz słabą głowę. Byłaś już tak pijana, że zaniosłem Cię do łóżka. Od razu zasnęłaś. Ponieważ mi też chciało się spać, a niestety nie posiadam drugiego łóżka, położyłem się obok. I tyle.
Wlałam zawartość fiolki do buzi. Spojrzałam w stronę łazienki.
- Mogę wziąć prysznic? Która właściwie jest godzina?
Draco spojrzał na zegar wiszący na ścianie.
- Dwunasta.
- Cholera! Za godzinę musimy być u McGonagall! - nie czekając na pozwolenie ruszyłam w stronę prysznica.

Godzinę później oboje, wykąpani i wypoczęci, staliśmy w gabinecie dyrektorki. Była tu również Ginny wraz z Harrym. Ta pierwsza patrzyła na mnie wzrokiem pełnym wyrzutu. Pewnie się o mnie martwiła. Wzruszyłam przepraszająco ramionami. McGonagall, dotąd stojąc do nas plecami, odwróciła się.
- Zaistniała bardzo trudna sytuacja. Zostaliście powołani do grupy pokojowej. Wy i jeszcze dwóch uczniów ruszycie na bardzo ważną misję.
Spojrzeliśmy po sobie z Malfoy'em. Oboje przeczuwaliśmy, że zbliżają się kłopoty.




czwartek, 13 sierpnia 2015

14. Powrót

 Obudziłam się gwałtownie gdy Draco odepchnął moją rękę. Prawie spadłam z krzesła. Malfoy oddalił sie jak najdalej ode mnie. Patrzył na mnie z obrzydzeniem. Byłam nadal zaspana i nie rozumiałam o co chodzi. Po chwili blondyn odezwał się.
- Dlaczego mnie dotykasz, brudna szlamo?! - wrzasnął.
Otworzyłam oczy ze zdziwienia. Czy ja nadal śnie? Malfoy znowu nazwał mnie szlamą? Przecież tak dobrze się dogadywaliśmy.
- Słucham? Draco, co w Ciebie wstąpiło? 
Rozejrzał się po sali zdezorientowany.
- Co ja tu robię? 
Serce mi zamarło. Czy to możliwe, że...
- Nic nie pamiętasz? - spytałam cicho.
- Pamietam, że była bitwa o Hogwart i ja z rodzicami uciekliśmy... 
- O Boże. - szepnełam. 
Czy to możliwe, że Draco stracił wszystkie wspomnienia z ostatnich kilku miesięcy?
- Co z Voldemortem? - zapytał.
Pokręciłam głowa. Nie wiedziałam co robić. Nie chciałam mu wszystkiego opowiadać.
- Co się tu dzieje, Granger? Wytłumacz mi! - wrzasnął spanikowany.
Poczułam, że łzy napływają mi do oczu.
Pobiegłam szybko do pielęgniarki, opowiedziałam jej cała sytuacje i uciekłam do swojego pokoju. Czułam się pusta. Nie mogłam zrozumieć co się właśnie stało. Gdy dotarłam do dormitorium, rzuciłam się odrazu na łóżko. Ginny spojrzała na mnie ze zdziwieniem. 
- Stało się coś? - spytała.
Pokręciłam głową. Ostatnio często to robie. 
- Wszystko okej. - skłamałam. Nie miałam siły jej o wszystkim opowiadać. 
Zamknęłam oczy i po chwili pogrążyłam się w głębokim śnie.

 Po godzinie obudziła mnie Ginny.
- Hermiono, obudź się. - mówi potrząsając moje ramię. 
- Co się stało? - spytałam, mrużąc oczy.
- McGonagall cię wzywa. Nie wiem o co chodzi. - odparła ze zmartwioną miną.
- Okej już idę. 
Wstałam i ruszyłam do gabinetu dyrektorki. Mogło chodzić o cokolwiek, ale byłam pewna, że chodzi o Malfoy'a.
Wypowiedziałam hasło i weszłam po schodach. Gabinet prawie się nie zmienił. McGonagall zostawiła dawny wygląd.
Dyrektorka czekała na mnie przy wejściu.
Nie uśmiechała się, minę miała poważną.
- Hermiono, chyba domyślasz się dlaczego Cię tu wyzwałam? 
Jej głos był ciepły, ale stanowczy.
- Chodzi o Malfoy'a? Co z nim? Potraficie przywrócić mu pamięć?
McGonagall podeszła do mnie i położyła mi dłonie na ramieniu.
- Pani Pomfrey stwierdziła, że to chwilowy uraz powypadkowy. Niestety nie wiemy ile to potrwa.
- Nie możecie użyć żadnego czaru? Eliksiru? Czegokolwiek? 
Dyrektorka pokręciła przecząco głową.
- Nie da się tego załatwić czarami. Możemy mu jedynie dawać tabletki pobudzające pamięć, lecz niewiele mu to pomoże. Pamięć musi mu wrócić sama. Do tego czasu będzie zamknięty w pokoju. Chciałabym abyś z nim porozmawiała. Może uda Ci się przywrócić mu wspomnienia. Wiem, że ostatnio się zbliżyliście. - spojrzała na mnie znacząco, a ja się zarumieniłam.
- Dam z siebie wszystko. - powiedziałam i wyszłam.

 Aby dostać się do pokoju Malfoy'a, Mcgonagall pozwoliła mi skorzystać z sieci fiuu. Stwierdziliśmy, że gdybym od tak weszła do pokoju wspólnego Slytherinu, wywołałoby to niezłe zamieszanie. Bałam się jak Draco na mnie zareaguje. Uświadomiłam sobie, że zaczęło mi na nim zależeć. Jak na przyjacielu. Ne chciałam aby zapomniał tych chwil spędzonych ze mną. 
Gdy pojawiłam się w kominku, Draco wstał gwałtownie z fotela na którym siedział.
- Czego tu chcesz? - warknął.
- Przyszłam pogadać. - odparłam. Starałam się panować nad emocjami. Teraz gadałam z Malfoy'em, który gnębił mnie przez te wszystkie lata. Z Malfoy'em smierciożercą. Musiałam uważać.
- Od kiedy to my ze sobą gadamy, co?
- Od trzech miesięcy. 
- O czym ty gadasz? Powaliło cię?
Westchnęłam.
- Straciłeś pamięć. - nie wiedziałam od czego zacząć. - Usiądź, wszystko Ci opowiem.
Draco wpatrywał się we mnie z przymrużonymi oczami. Na szczęście jego ciekawość zwyciężyła i usiadł z powrotem na fotelu. Zaczęłam swoją opowieść. Najpierw opisałam przebieg bitwy i co się po niej działo, a pózniej  ten rok szkolny. Draco tylko kręcił głową z niedowierzaniem.
- Wczoraj, podczas meczu, wpadłeś na mnie gdy wychylałam się z trybun i oboje spadliśmy. Miałeś złamaną nogę i żebra, ale pani Pomfrey szybko się tym zajęła. Tylko, że straciłeś pamięć. - skończyłam swoją opowieść. 
- To niedorzeczne. Idź stąd. Ja nigdy bym z tobą...
- No i właśnie o to chodzi. - przerwałam mu. - Pragniesz się zmienić, naprawić wszystko, a ja chcę Ci w tym pomóc.
Widać było, że mi nie wierzy. Nie wiedziałam co zrobić. Czy to możliwe, że Draco pozostanie już taki? Lubiłam nowego Malfoy'a. Nadal nie był idealny, ale widać było poprawę. Muszę  coś zrobić. Chcę odzyskać przyjaciela.
- Draco, proszę Cię. Przypomnij sobie.
- Nie potrafię. - powiedział. 
Nie uda mi się. Muszę znaleźć inny sposób. Bez słowa opuszczam pokój Malfoy'a i wracam do swojego. Nie mam siły teraz o tym myślec. Zasypiam z nadzieją, że jutro wszystko się ułoży.

- Potrzebuje waszej pomocy. -oznajmiam.
Siedzę właśnie naprzeciwko Harrego i Ginny w pokoju wspólnym Gryffindoru. 
Wyjaśniam im sytuacje. 
- Macie jakieś pomysły aby przywrócić Malfoy'owi pamięć? Magia nam się nie przyda. - wzdycham.
- Dlaczego tak się starasz dla Malfoy'a? - pyta Harry.
- Słuchaj Harry...Wiem, że to nienormalne, ale Draco się zmienił. Zaprzyjaźniliśmy się. Chcę mu pomóc wszystko naprawić.
- Aha...- widać, że nie jest co do tego przekonany.
Nagle Ginny zrywa się z kanapy.
- Mam pomysł. - mówi z podekscytowaniem. 
- Jaki? - pytam z nadzieją.
Ruda uśmiecha się chytrze. 
- Jak Malfoy stracił pamięć? - pyta.
- No...Spadł z dużej wysokości. 
- No właśnie! - mówi Ginny.
- Nie rozumiem...- kręcę głową.
Nagle Harry rownież wstaje.
- A ja tak! - spogląda na Ginny ze zrozumieniem.
- Może mi łaskawie wyjaśnicie? 
Ginny podchodzi do mnie.
- Musimy go ponownie zrzucić z dużej wysokości. 
Otwieram oczy ze zdziwienia. 
- Chyba zwariowaliscie!
- To jedyny sposób. Musi stracić przytomność. - wtrąca Harry.
Wywracam oczy.
- Nie możecie go znowu poturbować.
- Tylko troszeczkę. - mówi Ginny.
Nie mam pojęcia czemu się na to zgodziłam. Może dlatego, że to jedyna szansa na odzyskanie Malfoy'a? 

Z trudem udało nam się zaciągnąć Malfoy'a na stadion. Harry wyzwał go na pojedynek na latanie. Nie wierze, że Malfoy się na to zgodził. Nasz plan polegał na tym, że gdy będą już w górze, oczywiście nie za wysoko, zaczaruje miotłe Draco tak aby z niej spadł.
To było brutalne, ale nie miałam wyjścia.
- Rozwale Cię Potter! - mówi Draco.
- Zobaczymy. - odpowiada czarnowłosy i oboje wzbijają się w górę.
Stoję razem z Ginny na dole i czekam, aż Harry da mi znak. Gdy po jakimś czasie go dostrzegam, wyciągam różdżkę i wypowiadam zaklęcie. Miotła Draco nagle zaczyna wierzgać. Blondyn po chwili z niej spada i kieruje się ku ziemi.
Udeża prosto w twardą murawę.
Podbiegam do niego. Stracił przytomność. Mam nadzieje, że pamięć mu wróciła. Zanosimy go wspólnie do skrzydła  szpitalnego. Pani Pomfrey jest zdziwiona, ale odrazu bierze się do leczenia poszkodowanego.
Wychodzę i postanawiam, że wrócę tu jutro.

 Siedzę przy jego łożku. Widze, że zaczyna się budzić. Serce mi zamiera.
- Draco? - pytam niepewnie.
Ślizgon rozgląda się i uśmiecha.
- Cześć przyjaciółko. Co ja tu robię?
Serce znowu zaczyna bić. Odetchnęłam z ulgą. Zaczynam się śmiać.
- Witaj z powrotem, Malfoy! 




środa, 12 sierpnia 2015

13. Pechowa piłka

 Obudziłem się z potwornym bólem głowy. Miałem strasznego kaca. Nie pamiętałem nic od momentu wypicia pierwszego piwa. Mam nadzieje, że nie zrobiłem nic głupiego. Wypiłem szybko eliksir na kaca, który leżał na szafce nocnej. Spojrzałem na zegarek. Za piętnaście minut zaczynają się lekcje. Cholerna Granger, musiała mnie upić w trakcie tygodnia. Nie miałem ochoty iść na lekcje, ale nie chciałem zawalić szkoły.
Ubrałem pospiesznie mindurek, zawiązałem zielono-srebrny krawat i wyszedłem z mojego pokoju kierując się w stronę szklarni. Pierwsze mieliśmy zielarstwo. Oczywiście z gryfonami.
Gdy dotarłem na miejsce, zobaczyłem, że Granger siedzi na trawie i ściska głowę. Podszedłem do niej.
- Co Granger? Kac? 
Brunetka podniosła oczy i spojrzała na mnie z zaskoczeniem. W jej oczach przez chwile mogłem dostrzec...strach? 
- Ummm, tylko trochę. - powiedziała i spuściła wzrok.
Wyjąłem z torby kolejną fiolkę eliksiru. Miałem je zawsze przy sobie. Nie wiem nawet czemu, przecież nie pije tak często. Rzuciłem fiolkę gryfonce.
- Masz. Pomoże Ci. - powiedziałem.
- Dzięki. - mówiąc to, otworzyła butelkę i wlała jej zawartość do ust.
- Ohydne. - skrzywiła się, a ja się roześmiałem.
Po chwili dołączyła do nas grupa gryfonów, w tym Potrer i ta Ruda. Spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. Grenger już miała coś powiedzieć, ale ja ruszyłem w stronę Zabiniego i Pansy, którzy głośno się z czegoś śmiali.
- Cześć Draco! - krzyknęła ciemnowłosa.
Kiwnąłem na przywitanie i już po chwili wysłuchiwałem kiepskich dowcipów Blaise'a. 

 Dzisiaj po lekcjach odbywał się mecz quidditch'a. Slytherin kontra Gryffindor.
Stałem właśnie przed szatnią, w ręce trzymając swoją miotłe. Byłem kapitanem. Nagle w tłumie dostrzegłem Granger. Uśmiechnąłem się pod nosem i podbiegłem do niej.
- Cześć przyjaciółko, przyszłaś mi kibicować? - zażartowałem.
- Chciałbyś! Jestem wierna swojemu domowi! Przyszłam tu dla Harrego i Ginny. - odparła, ciaśniej owijając się czerwono-złotym szalikiem jakby chciała podkreślić swoją przynależność do domu lwa. 
- Okej, okej. - powiedziałem, odchodząc w stronę mojej drużyny, która właśnie wychodziła z szatni. 
- Powidzenia. - usłyszałem za plecami.
Uśmiechałem się pod nosem i ruszyłem zgarnąć zwycięstwo. 

 Ślizgoni wygrywali trzy do zera. Śledziłam wzrokiem Malfoy'a, który scigał się z Harrym zmierzając do złotego znicza. Obok mnie siedziała Luna. Byłyśmy na samym szczycie trybun, strasznie tu wiało. Usłyszałam głośny dźwięk, oznaczający, że ślizgoni zdobyli kolejny punkt. Naszej drużynie coś słabo dzisiaj szło. Spojrzałam na Rona. Nie wydawał się być w formie. Zamiast skupić się na grze, intensywnie o czymś myślał. Westchnęłam. Czemu on jest taki nieodpowiedzialny? Nie ważne, nie obchodzi mnie to. Po chwili jednak zobaczyłam, że ciężki tłuczek zmierza prosto w stronę Rona. On był zupełnie wyłączony z tego świata i nie interesował się otoczeniem. Piłka była coraz bliżej. Jeśli Ron się nie ruszy, dostanie nią prosto w twarz. Musiałam coś zrobić.
Przeprosiłam Lune i zbiegłam na sam dół trybun. Z tego miejsca jest większa szansa, że Ron mnie usłyszy. 
- Ron! Rusz się! - krzyczę z całych sił, lecz Rudzielec mnie nie słyszy.
Wychylam się najbardziej jak potrafię. Moja górna cześć ciała znajduje się poza barierą. Próbuje jeszcze raz. 
- Ron! Uważaj! - wrzeszczę. Chłopak w końcu mne usłyszał i w ostatniej chwili odleciał kawałek, a piłka przeleciała obok niego. Odetchnęłam z ulgą, nadal zwisając poza barierą trybun.
Po chwili coś małego i złotego przeleciało mi koło twarzy. Znicz. A to znaczy, że...
W tym momencie Malfoy wleciał prosto na mnie. Poczułam silny ból. Zaczęłam spadać z trybun. Nade mną Draco starał się zapanować nad wirującą miotłą.
Zaczęłam krzyczeć, czując, że coraz bardziej zbilizam się do ziemi. Nie chcę umierać. Po chwili Draco znika mi z pola widzenia. Zamykam oczy. A więc tak umrę? Chciałam tylko uratować Rona...
Nagle, gdy znajduje się prawie przy ziemi, czuję, że ktoś mnie chwyta w pasie i przyciska do siebie. To Malfoy. Stracił panowanie nad miotłą i oboje przywaliliśmy w twardą murawę boiska.
Siła uderzenia była duża, ale nie odczułam jej tak bardzo jak Malfoy, który specjalnie obrócił się plecami do ziemi aby mnie ochronić. Czułam, że kręci mi się w głowie. Draco ściskał mnie mocno, twarz miałam wtuloną w jego tors. Podniosłam powoli głowę. Świat rozmazywał mi się przed oczami. Usłyszałam, że wszyscy zaczęli schodzić z trybun i zmierzali w naszą stronę. Pare osób mnie wołało. Byłam strasznie zamulona.  Spojrzałam na Malfoy'a. Oczy miał zamknięte. Nie ruszał się.
- Draco? - szepnełam i zaczęłam nim potrząsać. Żadnej reakcji. Sprawdziłam jego puls. Na sczęście żył. Obraz rozmazał mi się przed oczami, a po chwili ogarnęła mnie ciemność. Zemdlałam prosto na klatkę piersiową Malfoy'a.

 Obudziłam się kilka godzin pózniej w skrzydle szpitalnym. Pielęgniarka zbadała mnie i stwierdziła, że oprócz paru siniaków i stłuczonego nadgarstka nic mi nie jest. Niestety Malfoy nie był w takim dobrym stanie jak ja. Nadal się nie obudził. Miał za to złamaną nogę i żebra. Gdyby nie on, byłabym martwa. 
Usiadłam przy jego łożku i chwyciłam jego zimną, bladą dłoń. 
- Dziękuje. - szepnełam.
Położyłam głowę na łożku, obok Malfoy'a i nadal trzymając go za rękę zasnęłam.





poniedziałek, 10 sierpnia 2015

12. Przyjaciółki

 Od tygodnia stram się nie doprowadzić do konfrontacji z Malfoy'em, więc gdy w końcu słyszę jego głos, serce o mało nie wyskakuje mi z piersi. 
- Unikasz mnie, Granger? 
Nadal nie wiem jak zachowywać się w jego towarzystwie. 
- Pytanie powinno brzemieć, dlaczego ty mnie nie unikasz. - odparłam w miarę spokójnie. 
- W sumie racja. - wzruszył ramionami i poszedł dalej. 
Dopiero gdy zniknął za rogiem, odetchnęłam głęboko. Nie jestem przyzwyczajona do Malfoy'a, który nie nazywa mnie szlamą, tylko normalnie do mnie zagaduje. Muszę się z tym oswoić. 
Na końcu korytarza zauważam Harry'ego. Podbiegam do niego. 
- Cześć Harry. - uśmiecham się.
- O, Hermiona. Dawno nie rozmawialiśmy sam na sam. - brunet odwzajemnił uśmiech. Wyszliśmy z zamku i ruszyliśmy spacerem po dziedzińcu.
- Co u Ciebie? Jak sprawy z Ronem? 
- U mnie w porządku, a z Ronem jest jak widzisz. Nie zamierzam się do niego odzywać dopóki mnie nie przeprosi. Wiem, że to dziecinne, ale on serio mnie zranił. - westchnęłam.
- No tak, rozumiem. On tego żałuje, ale też sądzę, że powinien przeprosić. Ale to jego decyzja.
Przyglądam się kwitnącym kwiatom rosnących wokół dziedzińca.
- Co sądzisz o Malfoy'u? - wypaliłam nagle. Byłam ciekawa jaki ma do niego stosunek, teraz gdy wojna się skończyła.
- Nadal go nie lubię, ale teraz jest mi obojętny. Szczególnie, że przestał być wrednym dla każdej żywej istoty.
- Hmmm, no tak. - spuściłam wzrok. - A gdyby Malfoy nagle ogłosił, że się zmienił i chciałby się z tobą zaprzyjaźnić, dałbyś mu szanse? 
- Czemu tak o to wypytujesz?
- Tak jakoś. A teraz odpowiedz. 
Harry zastanowił się chwilę.
- Nie wiem. - westchnął. - Nie mam pojęcia czy dałbym radę się z nim przyjaźnić po tych wszystkich latach nienawiści. Ale możliwe, że dałbym mu szansę.
- Cieszę się, że się przyjaźnimy, Harry. - powiedziałam z uśmiechem wpatrując się w niebo. Był wczesny wieczór. Chmury zasłoniły ostatnie promienie słoneczne.
- Ja też, Hermiono. - odpowiedział.
 Serce waliło mi jak młot. Strasznie się denerwowałam tą rozmową. Układałam ją w głowie milion razy. Uda mi się.
- Cześć, Malfoy. - powiedziałam siadając na parapecie obok niego. Mieliśmy właśnie wspólną numerologię.
- Coś się stało? - spytał ze zdziwieniem.
- Nie! To znaczy tak. Znaczy się nie, nic poważnego tylko...- nie potrafiłam tego z siebie wydusić. To było dziwne.
- Co z tobą, Granger? - widziałam jak jego prawa brew wystrzeliła w górę.
- Zostańmy przyjaciółmi. - wypaliłam na jednym wydechu.
- Słucham? Ty chyba masz gorączkę. Powinnaś iść do skrzydła szpitalne...
- Nic mi nie jest. - przerwałam mu. - Obiecałam, że Ci pomogę. Chcę abyś totalnie się zmienił i zaprzyjaźnił ze wszystkimi. Nie pozwolę wypić Ci tego eliksiru. 
Draco spojrzał na mnie z poirytowaniem.
- Pozwól, że sam o tym zadecyduje. Poza tym wątpię aby ktoś chciał się ze mną przyjaźnić. 
- Dlatego Ci w tym pomogę. Gdy zobaczą, że przyjaźnisz się ze mną pomyślą, że może faktycznie się zmieniłeś.
Draco zaśmiał się pod nosem.
- Długo myślałaś nad tym wybitnym planem? - powiedział z sarkazmem.
- Całą noc. - odgryzłam się.
- Więc? Jak masz zamiar zacieśnić ze mną więzy? Piżama party?
Wywróciłam oczami i ruszyłam w stronę klasy ponieważ właśnie rozbrzmiał dzwonek.
- Bardzo zabawne. Spotkamy się po kolacji na dziedzińcu, potem powiem Ci co dalej. 
- Zaczynam się bać. - powiedział, rownież wchodząc do klasy.

 Nie sądzę, aby plan Granger wypalił, ale chcę wszystko naprawić więc muszę współpracowac. Poza tym przyjaźń z gryfonką może być zabawna. Wyzbyłem się wszelkich uprzedzeń co do czystości krwi. Staram się zmienić. Wojna otworzyła mi oczy. To co robił mój Ojciec i sam Voldemort było złe. Stałem właśnie przed wejściem do zamku. Czekałem na Granger. Postanowiłem, że tym razem się nie spóźnię. Nie chciałem znowu dostać ochrzanu. Na dworze robiło się ciemno. Mimo, że zaczynała się  wiosna, było zimno.  Po chwili przez wielkie drzwi wyszła mała osóbka. Gryfonka minęła mnie bez słowa i zaczęła iść w stornę przejścia do Hogsmade.
- Halo. - powiedziałem, doganiając ją. 
- Cześć. - powiedziała i szła dalej.
- Jesteś dziwna, wiesz? 
Hermiona pokręciła głową, wprawiając w ruch swoje bujne loki. 
- Musimy się spieszyć, bo zaraz zamkną przejście. - odparła.
- A jak wrócimy z powrotem? 
Brunetka zastanowiła się przez chwilę.
- O to będziemy się martwić później.
- Co się stało z uporządkowaną, rozsądna Hermioną Granger? - zaśmiałem się.
- Sama chciałabym wiedzieć. - westchnęła i uśmiechnęła się lekko.
Przeszliśmy przez bramę prowadząca do wioski. O tej porze było tu wyjątkowo dużo ludzi, głownie pijanych.
- Jaki mamy plan? - spytałem.
- Mam zamiar Cię upić i wyciągnąć z Ciebie wszystkie sekrety. - powiedziała z przekąsem.
- Wracam do domu. - powiedziałem i odwróciłem na pięcie.
Hermiona zatrzymała mnie, chwytając kawałek mojego płaszcza.
- Żartowałam. - powiedziała. - Będę piła razem z tobą więc możemy się wymienić sekretami wspólnie. 
Zaśmiałem się.
- Jak prawdziwe przyjaciółki. - stwierdziłem z uśmiechem.
- Jak prawdziwe przyjaciółki. - powtórzyła z uśmiechem i ruszyła w stronę baru.

 Na początku strasznie się denerwowałam, ale piwo kremowe sprawiło, że wszystkie moje zmartwienia zniknęły. Draco wypił już sporo i teraz siedział wpatrując się we mnie z pijackim uśmiechem na ustach. Stwierdziłam, że jest już późno i powinniśmy wracać. Jeśli jacyś nauczyciele nas nakryją...Ale teraz miałam inne zmartwienie. Będziemy musieli wrócić przechodząc przez Wrzeszczącą Chatę. Wyszliśmy z baru kierując się do przerażającego budynku. Wyciągnęliśmy różdżki.
- Lumos. - szepnelam i moja różdżka zaświeciła białym światłem. Draco zrobił to samo.
Gdy weszliśmy do środka, podłoga głośno zaskrzypiała pod naszymi stopami. Było tu strasznie ciemno i tylko nasze różdżki dawały jakiekolwiek światło . Zaczęliśmy iść, starając się dostać do przejścia prowadzącego na Hogwarckie tereny. Nagle poczułam, że Draco się koło mnie nachylił.
- Boisz się, Granger? - szepnął mi do ucha.
Byłam odważną Gryfonką i wiedziałam, że nic mi tu nie grozi, ale i tak czułam, że przechodzi mnie nieprzyjemny dreszcz.
- Niby czego? - prychnęłam i ruszyłam przodem na znak, że się nie boję.
Kiedy dotarliśmy do wyjścia mimowolnie odetchnęłam z ulgą. 
Po krótkiej wędrówce w końcu dotarliśmy do zamku. Ponieważ on mieszkał w lochach, a ja w wieży, rozdzieliliśmy się w holu. 
- Uważaj, aby żaden nauczyciel cię nie złapał. - powiedziałam.
Draco uśmiechnął się i podszedł do mnie. Położył rękę na moich policzku i przybliżył swoją twarz do mojej. Był bardzo blisko. Wstrzymałam oddech.
- Taaaak, taaaak. - jego oddech pachniał piwem kremowym. - Dobranoc, przyjaciółko. 
Mówiąc to, Draco wyszczerzył się i ruszył do swojego dormitorium. Ja natomiast stałam, nie mogąc się ruszyć. Nie liczyło się dla mnie to, że zaraz jakiś nauczyciel może mnie złapać. Liczyło się dla mnie tylko to, że moje serce się zatrzymało i zapomniałam jak się oddycha. 


niedziela, 9 sierpnia 2015

11. Zbliżenie

 Wsłuchiwałem się w delikatny szum wody. Siedziałem na brzegu i rozmyślałem. Granger stała kilka metrów za mną, ale po chwili dołączyła do mnie i usiadła obok. Wypatrywaliśmy się w nieskazitelną tafle.
- Więc? Co teraz? - spytała, nadal patrząc przed siebie. 
Westchnęłem. Strażniczka wytłumaczyła nam, że każdy kto chciał dostać się do rzeki, musiał przejść jej próbę. Powiedziała coś w stylu, że tylko najsilniejsi i najodważniejsi mogą uzyskać do niej dostęp. Powiedziała rownież, że troll był jej wysłannikiem. Następnie zaprowadziła nas do celu. Aby dostać sie do rzeki trzeba było przejść przez kamienny łuk. Tylko za pozwoleniem Strażniczki rzeka się ukazywała. Potem zniknęła, zostawiajac nas tu samych. To wszystko jest jakieś pochrzanione. Nagle poczułem bolesne dźgnięcie. 
- Halo, mowię do Ciebie. - tym razem Hermiona spoglądała prosto na mnie. 
- Ah, tak. - wyciągnąłem z kieszeni małą fiolkę. Nachyliłem się i nalałem do niej trochę wody. Następnie zamknąłem ją i schowałem ponownie do kieszeni.
- To tyle. - mówiąc to położyłem się na trawie. - Ale jestem zmęczony. 
Zamknąłem oczy niezważając na obecność gryfonki. 
- Draco?
- Hmmmm?
- Robisz eliksir zapomnienia, prawda?
Mogłem się domyślić, że przed nią nic sie nie ukryje. Otworzyłem oczy.
- Tak. - mruknąłem.
- Po co Ci on? Chcesz go wypić?
- Nie wiem.
Zapanowała długa cisza. Po chwili jednak  Granger zrobiła coś czego nigdy bym się po niej nie spodziewał. Usiadła na mnie okrakiem i nachyliła nad moją twarzą. Jej długie loki muskały moje policzki. Wstrzymałem oddech.
- Granger! Co ty...
- Jesteś idiotą. - powiedziała.
- Słucham? 
- Zdajesz sobie sprawę, że gdy go wypijesz stracisz pamięć? Bezpowrotnie!
- Aż takim idiotą nie jestem. - burknąłem.
- Dlaczego? Dlaczego chcesz stracić  siebie? 
- Nie muszę Ci się tłumaczyć.
- Owszem musisz. Bo inaczej Cię nie puszczę. - mówiąc to chwyciła moje nadgarstki i z całej siły przycisnęła do ziemi. Zaśmiałem się.
- Granger, proszę Cię! - jednym ruchem wywróciłem nas tak, że to teraz ona była pode mną.
- Puszczaj mnie, Malfoy! - próbowała się wyrwać.
- Dobra, ale przysięgnij, że zostawisz tą sprawę w spokoju.
- Nie! 
- Dlaczego?
Gryfonka zawahała się.
- Bo się o Ciebie martwię.
Puściłem ją zaskoczony i spojrzałem prosto w oczy. Zaśmiałem się lekko.
- Niemożliwe. 
Granger wstała i zaczęła iść wzdłuż rzeki.
- Słuchaj, jeszcze się nie zdecydowałem co do wypicia tego. - podążyłem za nią.
- Dlaczego w ogóle chcesz to zrobić?
Nie chciałem o tym mowić, ale wiedziałem, że ona nie odpuści.
- Bo chcę zapomnieć. O całym moim życiu. Męczą mnie koszmary, wspomnienia. Ciagle widzę te przerażajace rzeczy. Chcę zapomnieć. 
Gryfonka zatrzymała się, odwróciła i ruszyła w moją stronę. Zatrzymała się dwa kroki przede mną.
- Oh, Draco. Rozumiem, że Ci ciężko, ale  musi być jakiś inny sposób. 
Zacisnąłem powieki. Czułem się jakby ktoś wszedł do mojego umysłu i starał się odkryć jego sekrety.
- Nie rozmawiajmy już o tym.
- Ale...
- Proszę.
Hermiona dotknęła mojego policzka. Czułem się okropnie. Nagle zrobiłem coś co jeszcze kilka miesięcy temu byłoby czymś nierealnym. Potrzebowałem tego. Pragnąłem bliskości człowieka, której nigdy nie zaznałem.
Przytuliłem Hermionę Granger.
- Pomogę Ci. - szepnęła, a ja wtuliłem twarz w jej włosy. 

 Dopiero gdy siedziałam już w swoim pokoju dotarło do mnie co się właściwie stało. Draco mnie przytulił. Ja też zachowywałam się jakoś dziwnie. Nie mam pojęcia co o tym myślec. Dlaczego w ostatnim czasie tak się zbliżyłam z Malfoy'em? To było chore. I dziwne. Jeszcze obiecałam, że mu pomogę! Nawet nie wiem jak, ale naprawdę nie chcę aby wypił ten eliksir. Ciekawe czy wszystko poszło dobrze. Gdy wracaliśmy, Draco powiedział mi, że reszta eliksiru jest już gotowa. Wystarczy dodać ostatni składnik. Rzucam się na łóżko. Głowa mnie boli od nadmiaru myśli. Nagle wpadam na pewien pomysł. Draco chce się zmienić, może mogłabym mu w tym pomóc? Gdyby poprawił swoje kontakty ze wszystkimi i naprawił swój wizerunek wszystko byłoby dobrze. Pozostaje jeszcze kwestia jego wspomnień. Tych złych. Nie mam pojęcia jakie mogą być, ale Draco był smierciożercą, napewno widział wiele strasznych rzeczy. Pomyśle o tym pózniej. Uświadamiam sobie, że pora na kolację. Spędziliśmy w Zakazanym Lesie cały dzień. Kiedy docieram do Wielkiej Sali, wszyscy moi przyjaciele już siedzą przy stole. Nie mam pojęcia gdzie byli do tego czasu. Gdy wróciłam, pokój wspólny był pusty.  Usiadłam obok Ginny. 
- Gdzieś ty była cały dzień? - spytała ze złością.
Harry rownież się we mnie wpatrywał. Ron, który siedział obok niego, udawał, że jest bardzo zainteresowany swoją jajecznicą. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Gdyby była tu sama Ginny powiedziałabym bez problemu, że byłam z Malfoy'em w Zakazanym Lesie, ponieważ o tym wiedziała. Niestety był tu jeszcze Harry. No i Ron, ale jego miałam gdzieś. Zaczęłam nerwowo skubać bluzkę. 
- No więc...- spojrzałam na Ginny znacząco. Ruda, chyba domyśliła się o co chodzi.
- Pewnie byłaś w Hogsmade? Planowałaś zakupy już od kilku dni!
- Tak! - spojrzałam na Ginny z wdzięcznością, a ta uśmiechnęła się.
Gdy zajęłam się jedzeniem, poczułam czyiś wzrok na plecach. Odwróciłam się i spojrzałam prosto w oczy Malfoy'a. Dlaczego mi się przyglądał? Po ostatnich wydarzeniach nie wiedziałam jak się przy nim zachować. Odwróciłam pospiesznie głowę i zajęłam się rozmową z Harrym.



sobota, 8 sierpnia 2015

10. Koszmary przeszłości

 Pomału zaczęłam odzyskiwać świadomość. Otaczająca mnie ciemność zaczęła znikać. Otworzyłam oczy. Leżałam na zimnej kamiennej podłodze. Usiadłam i rozejrzałam sie wokół. Znajdowałam sie w bardzo małym, ciemnym, kwadratowym pomieszczeniu. Nie było tu drzwi ani okien. Tylko wielkie lutro, które zajmowało prawie całą ścianę. Siedziałam na przeciwko niego. Spoglądała na mnie mała, rozczochrana i brudna osóbka. Jeju, wyglądam strasznie. Wstałam i podeszłam bliżej lustra. Dotknęłam powierzchni, lecz nie wyczułam nic szczególnego. 
- Halo? - odezwałam się niepewnie. - Draco? 
Odpowiedziała mi cisza. Po chwili moje odbicie zaczęło sie zmieniać. Zamrugałam kilka razy ze zdziwienia. Przede mną stała moja mama. Dotknęłam ponownie lustra, ale wyczułam tylko płaską tafle. Cofnęłam sie przestraszona.
- Mamo? - spytałam niepewnie.
Uśmiechała sie do mnie. To nie był przyjemny uśmiech, był przerażający. Po chwili jej twarz zmieniła swój wyraz. Teraz patrzyła się na mnie tępo. 
- Zapomniałaś o mnie.
Poczułam ukłucie w sercu. Tak dawno nie słyszałam głosu mamy. Zaczęłam kiwać przecząco głową.
- Nie! Mamo! Nigdy o tobie nie zapomniałam! - mój głos się łamał.
Mama cały czas tylko powtarzała to samo zdanie. 
- Zapomniałaś. 
Po chwili na jej miejscu pojawił sie tata.
- Jak mogłaś o nas zapomnieć? - powiedział. Jego głos nie wyrażał żadnych uczuć. Do oczu napłynęły mi łzy.
- Przestan proszę. 
Na miejscu moich rodziców pojawiali sie rownież moi przyjaciele, którzy zginęli wojnie. Padłam na kolana i zatkałam uszy. Z moich oczu płynęło coraz więcej łez. 
- Przestańcie. - wyszeptalam i skuliłam sie jeszcze bardziej.


Czy ja oszalałem? Umarłem? Jestem w piekle? Siedzę pod ściana na końcu pomieszczenia. Od kilku minut przede mną pojawiają sie osoby z moich koszmarów. Osoby, które umierały na moich oczach. Szepczą "Morderca", "zapomniałeś". To jakieś szaleństwo. Czy tak wyglada moja kara? Zamykam oczy i próbuje oczyścić umysł. Po chwili do moich uszu dociera cichy szloch. Podchodzę do lutra starając sie nie patrzeć na postacie w nim ukazane.
Stąd płacz jest głośniejszy. 
- Graneger? To ty? - pytam.
Nie uzyskuje odpowiedzi. Zrezygnowany zaczynam iść z powrotem na moje miejsce, ale zatrzymuje mnie cichy głos.
- Malfoy? 
Ponownie podchodzę do lustra.
- Tak, jestem tu. Nic Ci nie jest? 
Słyszę, że brazowowłosa stara się powstrzymać szloch.
- Wszysko okej. Gdzie my jesteśmy? A co ważniejsze jak się wydostaniemy?
Rozglądam sie wokół. Żadnej drogi ucieczki. Nagle nachodzi mnie pewna myśl.
- Lusto. Musimy je zbić. - mowię.
Grenger nic nie odpowiada.
- Czy ty też...- zaczynam - widzisz, eee, rożne postacie? 
- Tak. - odpowiada szybko. 
Zaczynam szukać swojej różdżki. Niestety jej nie znajduje. Cholera, musiałem upuścić ją w lesie. 
- Granger, nie mam swojej różdżki. Ty masz swoją? - pytam ze zdenerwowaniem.
- Tak, mam. - jej głos lekko drży.
- Musisz wysadzić lustro.
Znowu cisza. Po chwili jednak słyszę:
- Tak.

Znowu pojawia sie mama. Dziwnie celować różdżka we własna rodzicielkę. Muszę wysadzić lustro.
- Zapomnialaś o nas. - głos matki tym razem jest ostrzejszy. - Teraz chcesz nas zabić! Zniszczyć! 
Zamykam oczy. Serce bije mi jak szalone.
- Granger, oni nie są prawdziwi. - mimo, że nie widze Malfoy'a, słyszę jego spokojny głos. - Zrób to.
Biorę głęboki wdech i patrzę prosto w oczy matki.
- Nie zapomniałam o was.
- Chcesz nas zniszczyć.
- Nie jestes prawdziwa.
Cofam się jak najdalej. Mam nadzieje, że Draco też tak zrobił.
- Bombarda maxima! 
Z mojej różdżki wytrzelił biały snop światła. Kiedy spotkał sie z lustrem, rozbiło sie na milion kawałeczków. Wyczarowalam szybko tarcze ochronną. Kiedy wszystkie kawałki opadły, zobaczyłam, że po drugiej stronie stoi Draco. Podeszłam do niego powoli.
- Co teraz? Nadal nie mamy jak stąd wyjsć. - szepnęłam. Byłam poruszona tym wszystkim. Draco tez nie wyglądał najlepiej, ale wydawał sie mniej zdenerwowany niż ja. 
Kiedy Malfoy otworzył usta aby coś powiedzieć cały pokój wypełnił sie białym światłem. Przymrużyliśmy oczy i po chwili pomieszczenie znikło. Znowu staliśmy na polanie w środku lasu. Przed nami stała postać emanująca delikatnym światłem.
Wygladała trochę jak kobieta. Jej skóra była śnieżnobiała, tak samo jak włosy. Miała wysokie kości policzkowe i szpiczaste uszy. Jej oczy były żółte.
- Gratuluje, zdaliście moją próbę. 
Otoczył nas delikatny i dźwięczny głos. Byłam jednocześnie przerażona i spokojna. 
- Kim jestes? Co to było? - spytał Draco.
Postać uśmiechnęła sie delikatnie.
- Jestem strażniczką rzeki Lete.








Obserwatorzy