poniedziałek, 14 września 2015

16. Początek kłopotów

  Nie wiem jakim cudem, ale znowu wylądowałam w pokoju Malfoy'a. Siedziałam na fotelu i nerwowo skubałam dolną wargę. Draco stał przed kominkiem i wpatrywał się w ogień. Nie wiedziałam co sądzić o całej tej sytuacji. McGonagall opowiedziała nam, że zaczęły tworzyć się grupy zwolenników Voldemorta. Pojedyncze osoby z różnych gatunków buntują się i chcą pomścić Czarnego Pana. Atak Trolla był prawdopodobnie ich pierwszym posunięciem. Zamierzają ponownie wprowadzić chaos do naszego świata.
Ja, Draco, Ginny, Harry i dwójka młodszych uczniów, za dwa dni, ma wyruszyć na misję pokojową. Nikt nie pytał się nam o zdanie. Po prostu musimy to zrobić i już. Nie wiadomo ile nam to zajmie. Musimy dowiedzieć się kto za tym wszystkim stoi i przekonać buntowników do pokoju.
Naprawdę nie miałam ochoty tego robić. Dopiero co otrząsnęłam się z tego wszystkiego. Co jak mi się coś stanie? Co jak komuś z moich przyjaciół się coś stanie? Co z moimi rodzicami? Co z...
- Dlaczego płaczesz? - z rozmyślań wyrwał mnie cichy głos Malfoy'a. Dotknęłam swoich policzków. Były mokre. Zamrugałam oczami i spuściłam wzrok.
- Nie wiem.
Gdy wyszliśmy z gabinetu dyrektorki, Ginny od razu mnie dopadła. Nie wiedziałam jak to wytłumaczyć. Dopytywała gdzie byłam całą noc i dlaczego nie poszłam z nimi do dormitoriów. Na szczęście Draco mnie wybawił z tej sytuacji. Powiedział, że musiał mnie zapytać o coś dotyczącego szkoły. Potem wróciłam kominkiem do mojego prywatnego dormitorium. Ginny nie kupiła tej historyjki, ale przynajmniej udawała, że w to wierzy. Spojrzała na mnie tylko wzrokiem mówiącym, że mam jej o wszystkim opowiedzieć w innym terminie. Wszyscy byliśmy oszołomieni tą całą misją pokojową i ostatnimi wydarzeniami. Ginny i Harry chcieli spędzić trochę czasu we dwoje. Zostałam sama z Draco na korytarzu. Nie wiem czemu, ale gdy on ruszył do swojego pokoju, ja podążyłam za nim. Teraz siedzę na jego fotelu i płacze. Co ze mną nie tak?
- Chcesz? - spojrzałam na Malfoy'a. W jednej ręce trzymał butelkę whisky, a w drugiej dwie szklanki.
- Nie mam zamiaru znowu wylądować z tobą w łóżku.
Draco tylko wzruszył ramionami, odłożył jedno naczynie, a do drugiego nalał złocisty płyn. Usiadł na przeciwko i wypił kilka łyków. Po chwili się odezwał.
- Lubię Cię. - mówiąc to, patrzył mi prosto w oczy.
- No ja Ciebie też całkiem lubię.
Draco się zaśmiał.
- Mówię serio. Jest w tobie coś...takiego...specjalnego? - wziął kolejnego łyka.
- Nie jesteś już przypadkiem pijany?
- Nie sądzę. No ale jesteś naprawdę fajna.
- Jestem fajna? - pomału zaczęłam przestawać go rozumieć. Nie, czekaj. Ja go nigdy nie rozumiałam.
Draco odłożył szklankę i wstał z fotela. Zaczął iść w moją stronę. Serce zaczęło mi szybciej bić.
Ukucnął na przeciwko mnie. Dotknął dłonią mojego policzka. Wstrzymałam oddech.
- Naprawdę fajna...- mruknął i zamknął oczy. - Cieszę się, że zostaliśmy przyjaciółmi.
Malfoy wstał i poszedł w stronę łóżka. Położył się na nim, a ja w końcu wypuściłam powietrze z płuc.

 Chwilę obserwowałam jak śpi. Tylko chwilę. Pół godziny. Potem wróciłam kominkiem do swojego dormitorium. Musiałam w końcu pogadać z Ginny. Szczególnie teraz, gdy tyle się dzieję, potrzebowałam wsparcia przyjaciółki. Gdy wparowałam do naszego pokoju, powiedziałam tylko:
- Potrzebuje pomocy.
Ginny właśnie przeglądała jakieś pisemko o modzie. Spojrzała na mnie znad gazety.
- W czym?
- Wszystkim. - jęknęłam.
- Ubieraj się. Idziemy zjeść największe lody jakie damy radę zmieścić!
 Nie ważne, że na dworze było jeszcze całkiem chłodno. Czasem po prostu dziewczyny potrzebują lodów.

 Nie mam pojęcia co się ze mną ostatnio dzieję. Gdy się obudziłem, Hermiony już nie było Za to był środek nocy. Wygramoliłem się z łóżka i poszedłem wziąć prysznic. Dopiero gdy gorące krople dotknęły mojego zmarzniętego ciała, w pełni się rozbudziłem. Zmarszczyłem brwi. Czy ja powiedziałem Granger, że ją lubię i jest w niej coś specjalnego? W sumie to chyba serio tak myślałem. Zaczynała coś dla mnie znaczyć. Zaczęła mnie pociągać. Wyszedłem spod prysznica i owinąłem biodra ręcznikiem. Musiałem przystopować. Przecież zamierzałem sobie wyczyścić pamięć. Mimo, że ostatnio koszmary nie nawiedzały mnie aż tak bardzo, to nadal były obecne w moim życiu. Wspomnienia same z siebie nie znikną. Nie chciało mi się już spać. W pokoju też nie miałem dużo do roboty. Postanowiłem, że wyjdę na spacer. To strasznie głupie, ale nie miałem innych, ciekawszych opcji. Najciszej jak umiałem, przekradłem się w stronę wyjścia.. Na dworze było chłodno, ale dało się wytrzymać. Ruszyłem w stronę jeziora. Nagle coś usłyszałem. Zatrzymałem się gwałtownie. Ciche, kobiece głosy. Przywarłem no ściany budynku. Rozmowa dochodziła zza rogu.
- Muszę Ci jeszcze o czymś opowiedzieć. - odezwał się jeden głos.
Niemożliwe...Czy to...?
- O czym? - odezwała się druga.
Teraz już prawie miałem pewność, że to...
- O Malfoy'u.
Hermiona. I jej ruda koleżanka. Rozmawiały. W środku nocy. O mnie.
- Stało się coś?
- I tak, i nie. Ostatnio jakoś dziwnie się zbliżyliśmy. Ja mam mieszane uczucia co do niego. Z jednej strony serce zaczyna mi szybciej bić na jego widok, a z drugiej...To w końcu Draco Malfoy. Niby się zmienił i nie jest już tą samą osobą, ale...Czy to możliwe, że zaczynam się w nim zakochiwać? Proszę powiedz, że nie.
- Sądzę, że jest to możliwe. Jeju Hermiono, czemu akurat on? Masz tyle chłopaków do wyboru!
Hermiona nie odpowiadała przez dłuższą chwilę.
- Może to wcale nie jest miłość czy coś? Może po prostu...Martwię się o niego jak o przyjaciela, a reaguję tak, bo to dla mnie coś nienaturalnego? Sama nie wiem. Szczerze to nie chcę mi się teraz o tym myśleć.
Co u Rona? I tej jego nowej dziewczyny, która ''w pełni zaspokaja jego potrzeby''? - ostatnie słowa Hermiona powiedziała udając głos rudzielca. Na sam dźwięk jego imienia aż robiło mi się niedobrze. Ponieważ nie obchodziły mnie miłosne przeżycia Wieprzleja, postanowiłem wrócić. Po tym co usłyszałem odechciało mi się spacerować. Pomijając już to dlaczego Granger siedziała tu i plotkowała w środku nocy, nadal nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Hermiona zaczyna coś do mnie czuć? Nie, tak nie może być.
Muszę szybko to zakończyć. Tylko najgorsze było to, że wcale tego nie chciałem.

Jutro wyruszamy na misję. Dzisiaj mieliśmy poznać dwójkę pozostałych uczniów. Mieliśmy się spotkać w gabinecie McGonagall po obiedzie. Szłam tam właśnie razem z Harrym. Ginny wyszła wcześniej i już tam na nas czeka. Nie wiem co z Malfoy'em. Czułam, że czarnowłosy mi się przygląda więc również na niego spojrzałam.
- Wydajesz się jakaś taka zamyślona. Stało się? Martwisz się tą całą misją?
Uśmiechnęłam się lekko.
- Trochę. Znowu wkraczamy do akcji, co? Tylko, że tym razem nie w komplecie. Trochę mi brakuje Rona. Tego starego Rona. W każdym razie, nie sądziłam, że nasze przygody się nie skończyły.
- Życie jest bardzo nieprzewidywalne, Hermiono.
- Wiem o tym.

  Nigdy wcześniej ich nie widziałam. To znaczy możliwe, że mijałam te dwójkę na korytarzu, ale nie przypominam sobie, abym zwróciła na nich uwagę. Dziewczyna i chłopak z piątego roku. Wyglądali bardzo...nietypowo? McGonagall zaczęła ich przedstawiać. Najpierw wskazała na dziewczynę.
- Poznajcie Sashe Jones. Jest jedną z najlepszych uczennic w swoim roczniku. Została powołana razem z wami do misji pokojowej.
Zlustrowałam dziewczynę od stóp do głów. Była niska, niższa ode mnie. Miała proste włosy do ramion, koloru zboża. Jej twarz była idealnie okrągła. Miała duże usta i jasnobrązowe oczy. Wyglądała jak porcelanowa lalka. Patrzyła na nas obojętnym wzrokiem. Serio można ją było pomylić z lalką.
Chłopak za to był jej totalnym przeciwieństwem.
- Drugim uczniem jest Frederico Venuete. Jest bardzo sprytny i pomysłowy. Jest bardzo dobry z zaklęć.
Był wyższy od Sashy tylko o jakieś trzy centymetry. Był za to bardzo uroczy. W takim sensie, że wyglądał jak mały chłopiec. Brązowe włosy sterczały na wszystkie strony, a zielone oczy rozglądały się dookoła. Miał trochę pyzowate policzki, co dodawało mu uroku.
- Mówcie mi Freddie. - powiedział i uśmiechnął się lekko.
Dziewczyna była z Ravenclawu, a chłopak z Hufflepuffu. Freddie miał poluzowany krawat.
- Chyba nie muszę ich wam przedstawiać? - tym razem dyrektorka zwróciła się do nich.
- Nie. - odpowiedziała szorstko Sasha.
- Wszystkich ich znam! - odezwał się Freddie. - Jestem fanem Hermiony Granger.
Uśmiechnął się. Wyglądał jak szczeniaczek. Kątem oka dostrzegłam, że Draco prostuje się na te słowa. Zarumieniłam się i spuściłam wzrok. To trochę dziwne. Czyżbym miała fana?
McGonagall chrząknęła, próbując ukryć śmiech.
- Dobrze. W takim razie widzimy się jutro przed szkołą. Przygotujcie się dobrze. Każdy z was dostanie odpowiedni ekwipunek, o to się nie martwcie. Teraz możecie wrócić do dormitoriów.
Sasha wyszła nie zaszczycając nas ani jednym spojrzeniem. Freddie za to radośnie nam pomachał.
Draco również odszedł bez słowa. Trochę mnie to zaskoczyło.
- Oh, ale się będzie działo. - stwierdziła ruda.
- Nie mogę się już doczekać. - powiedziałam udając radość. Słabo mi to wychodziło.

 W nocy znowu miałem koszmary. Lecz tym razem było inaczej. Stałem nad ciałami martwych osób, które mimo, że powinny leżeć nieruchomo, czołgały się w moją stronę. Jęczały. Wypowiadały moje imię. Kiedy już miały mnie dopaść, pojawiło się jasne światło. Trupy zaczęły z krzykiem uciekać. W moją stronę kierowała się piękna, jasna postać. Gdy znalazła się wystarczająco blisko rozpoznałem w niej Hermione. Uśmiechała się. Dotknęła mojego policzka. Nagle znaleźliśmy się na środku łąki. Wszędzie rosły kolorowe kwiaty.
- Wszystko będzie dobrze. - szepnęła.
Naprawdę chciałem w to uwierzyć. Chciałem już tam pozostać na zawsze. Chciałem śnić wiecznie.
Gdy się obudziłem, całe moje policzki były mokre od łez.



5 komentarzy:

  1. nowe osoby wprowadzone do opowiadania? To może być dobry pomysł...
    czekam na następny rozdział

    dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje za miłe komentarze! Motywują mnie do pisania ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział pisz je częściej proszę 😍💞💗💝💕 kocham twojego bloga

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy