czwartek, 24 września 2015

17. Pierwszy dzień misji

 Nie mogłam zasnąć. Byłam zbyt zdenerwowana. Ginny spała jak zabita. Z resztą jak zwykle. Ja rozmyślałam nad całą tą sytuacją. Nie mogłam w o uwierzyć. Przecież w końcu miał być spokój.
Ledwo trzymałam oczy otwarte, ale udało mi się uszykować i dotrzeć, razem z Ginny, na miejsce zbiórki.
Harry i Darco siedzieli na przeciwnych końcach ławki, nie zaszczycając siebie spojrzeniem. Sasha stała pod drzewem kilka metrów dalej, a Freddie wesoło spacerował wzdłuż ścieżki. Gdy nas zobaczył wesoło pomachał. Harry podszedł do nas i zaczął namiętnie całować Ginny. Zdziwiło mnie to trochę, ale stwierdziłam, że pewnie musi rozładować stres. Wzruszyłam ramionami i dosiadłam się obok Malfoy'a.
- Hej. - powiedziałam, starając się nie patrzeć na zakochanych.
- Cze. - odpowiedział krótko. Widać, że też kiepsko spał.
Po pięciu minutach przyszła McGonagall, razem z opiekunami innych domów. Każdy dostał własny plecak. Nikt nie sprawdził zawartości, woleliśmy zająć się tym później. Dyrektorka poprosiła mnie na bok.
Zdziwiłam się, ale wykonałam polecenie. Spojrzała na mnie z troską.
- Chcę abyś została liderem tej grupy. Jesteś najmądrzejsza i najbardziej rozsądna. Od teraz jesteś za nich odpowiedzialna. Mam nadzieje, że wasza misja pokojowa zakończy się sukcesem.
 Ja liderem? Mimo, że nie bardzo się z tym zgadzałam, przytaknęłam.
Po upływie kilku minut w końcu wyruszyliśmy. Nikt nie miał przeciwwskazań abym była liderem. Freddie nawet mnie uściskał. Dziwaczne. Musieliśmy dotrzeć do kilku punktów. Pierwszym naszym celem była wioska centaurów oddalona kilka kilometrów od Hogwartu. Znowu musiałam przebywać w Zakazanym Lesie. To miejsce przyprawiało mnie o ciarki. Nasze zadanie nie było łatwe. Nie wiedzieliśmy kto jest ''zdrajcą''. Musieliśmy sami do tego dojść, a potem przekonać go aby się nawrócił. W sumie nawet nie wiemy ile ich jest. Z centaurami może być ciężko. Gdy przeszliśmy kilometr, postanowiliśmy zrobić postój i sprawdzić zawartość naszych plecaków. Znaleźliśmy kilka przewróconych drzew na których usiedliśmy.
Każdy miał indywidualnie przygotowany ekwipunek. Zaczęłam grzebać w zielonym plecaku. Lina, mini apteczka, butelka wody, mapa, lista miejsc ,które musimy odwiedzić i jakiś dziwny, złoty, kwadratowy przedmiot. Zaczęłam oglądać go dookoła, ale nie znalazłam w nim nic nadzwyczajnego.
- Dotrzemy tam przed zmrokiem? - usłyszałam cichy głos Sashy. Spojrzałam na zegarek. Piętnasta trzydzieści. Ciemno zacznie się robić o dziewiętnastej. Zostały nam cztery kilometry.
- Nie jestem pewna....- odpowiedziałam.
- W takim razie będziemy musieli rozbić obóz. - powiedział Harry. - Teraz jest tu ciemno, ale po zmroku będzie tu jeszcze ciemniej. I wszystkie nocne stworzenia zaczną wyłazić. Musimy rozbić obóz do tego czasu.
- Przejdźmy jeszcze dwa kilometry. - zaproponowała Ginny.
Wszyscy się zgodzili i ponownie wyruszyliśmy. Podbiegłam do Dracona, który szedł na początku.
- Jak tam? - zapytałam.
- Dobrze. - odpowiedział, nawet na mnie nie patrząc. Zmarszczyłam brwi.
- Stało się coś?
- Nie. - widziałam, że zaciska pięści. Dziwne...
- Jak myślisz, uda nam się? - spróbowałam go zagadnąć.
- Nie wiem.
Postanowiłam dać sobie spokój. Najwidoczniej nie chciał ze mną gadać. Zwolniłam aby się od niego oddalić. Momentalnie pojawił się obok mnie Freddie. Uśmiechał się jak szczeniak.
- Zawsze byłem twoim fanem! - oznajmia.
- Aha...Cieszę się. W sumie to trochę dziwne słyszeć coś takiego. - zaśmiałam się lekko.
- Już od dziecka Cię podziwiałem. Te wszystkie twoje przygody! Byłaś moją bohaterką. I do tego pokonałaś Voldemorta!
- Ej, to nie ja...- zaczęłam, ale mi przerwał.
- Cieszę się, że mogę z tobą pogadać. Byłoby fajnie gdybyśmy się zaprzyjaźnili!
- Jasne. - uśmiechnęłam się do niego, a on to odwzajemnił.
Kątem oka dostrzegłam, że Draco obrócił głowę i się nam przygląda. Spojrzałam na niego. Odwrócił się.

 Po przejściu tych dwóch kilometrów, wszyscy byli zdyszani. Wokół nas zapanowała jeszcze większa ciemność, więc dziewczyny świeciły różdżkami, a chłopcy rozkładali namioty (oczywiście za pomocą magii, po co się męczyć?). Gdy dwa duże namioty były już rozstawione, ja i Harry zaczęliśmy wznosić barierę ochronną, taką jak wtedy gdy szukaliśmy Horkruksów. Tylko wtedy był z nami Ron. Musiałam przestać o nim myśleć. Teraz pewnie migdali się ze swoją dziewczyną, a ja stoję w środku Zakazanego Lasu.
Gdy obóz był gotowy, rozpaliliśmy ognisko i wszyscy usiedliśmy wokół niego. Rozmawialiśmy przez kilka godzin. Każdy opowiadał jakieś historie, które usłyszał bądź sam przeżył. Nawet Sasha coś tam powiedziała. Tylko Draco siedział cicho. Patrzył na ogień jakby ten go hipnotyzował. Po jakimś czasie wszystkich dopadło zmęczenie. Draco zaproponował pierwszą wartę. Nikt nie protestował. Dziewczyny spały w osobnym namiocie. Mój śpiwór leżał obok śpiwora Ginny. Sasha odizolowała się od nas i leżała gdzieś na drugim końcu namiotu. Kiedy wszystkie już zasypiałyśmy, usłyszałam cichy głos Rudej.
- Jutro czeka nas ciężki dzień. - Widziałam w ciemności, że się uśmiecha.
- Tak...Śpijmy już. - Odwzajemniłam uśmiech. Ginny  tego nie widziała ponieważ już znajdowała się w krainie snów. - Dobranoc.
W końcu zamknęłam oczy i na chwilę zapomniałam o wszystkim.

 Moja chwila spokoju nie trwała długo. Obudziłam się około czwartej rano. Ciekawe czy ktoś zmienił Dracona. Stwierdzam, że i tak już nie zasnę więc postanawiam to sprawdzić. Owinęłam się kocem, ponieważ na dworze było chłodno, powoli wyszłam z namiotu i zamarłam. Malfoy cały czas tu siedział.
Widziałam, że mocno walczy aby nie zasnąć. Nie zauważył mnie, więc lekko odchrząknęłam, aby zwrócić jego uwagę. Udało mi się. Zaspanym wzrokiem odszukał źródła hałasu. Gdy mnie dostrzegł, skrzywił się.
- Dlaczego nie śpisz? - spytał.
- O to samo mogłabym zapytać się Ciebie. - odgryzłam się.
Podeszłam do wygasającego już ogniska i usiadłam obok Malfoy'a. Owinęłam się szczelniej kocem.
- Dlaczego nie obudziłeś nikogo aby Cię zmienił? - zapytałam.
- Nie czułem takiej potrzeby. - wymamrotał.
- Przecież widzę, że ledwo się trzymasz. - wywróciłam oczami. Draco tego nie widział, bo cały czas gapił się tylko w ogień. - Możesz iść spać. Zmienię Cię.
- Nie. - burknął. - Nie zostawię Cię samej w środku lasu.
- Przestań gadać głupoty. - powiedziałam. Mimo to lekko się zarumieniłam. - Przecież jest bariera.
- Mhmmmm. - jego głowa lekko zaczęła opadać na moje ramię. Momentalnie się wyprostowałam. Serce zaczęło mi mocniej bić. Widziałam, że Draco ma zamknięte oczy. Czy on naprawdę zamierzał tak spać?
- Hej...Może idź do swojego śpiworu? - zaproponowałam.
Draco mnie zignorował. Kiedy już myślałam, że śpi, on się odezwał.
- Przepraszam, ale musimy przestać ze sobą rozmawiać. Musimy się unikać... - wymamrotał.
Wstrzymałam oddech. Co proszę?
- Draco, o czym ty gadasz? Niby dlaczego?
Nie doczekałam się odpowiedzi. Malfoy już spał. Westchnęłam zrezygnowana i spojrzałam w ogień.

 Cztery godziny później obudziłam Malfoy'a. Po upływie trzydziestu minut przeniosłam jego głowę sobie na kolana. Ta pozycja była strasznie zawstydzająca, ale ramie zaczynało mi drętwieć. Chciałam go obudzić przed wszystkimi. Gdyby ktoś zobaczył nas w takiej pozycji wynikłoby z tego nieporozumienie.
Przez cztery godziny obserwowałam śpiącego Malfoy'a. Wyglądał bardzo uroczo i niewinnie.
Teraz zaczął powoli podnosić zaspane powieki. Kiedy w końcu się rozbudził, podniósł gwałtownie głowę i rozejrzał się dookoła. Jego wzrok zatrzymał się na mojej, jak zgaduje, zaczerwienionej twarzy.
- Granger, co my...?
- Nic! - odpowiedziałam i pospiesznie wstałam. - Idę obudzić dziewczyny, zajmij się chłopakami!
Zniknęłam w namiocie najszybciej jak się dało.

 Dwie godziny później staliśmy przed wejściem do wioski centaurów. Powitał nas strażnik i bez problemu wpuścił do środka. Udaliśmy się głównej kwatery gdzie mieliśmy nadzieje zastać ich wodza. Wioska centaurów była niesamowitym miejscem. Domki były zrobione ze słomy. Wszędzie kwitły kwiaty. Idąc, mijaliśmy centaury w różnym wieku. Każdy patrzył na nas z zaciekawieniem. Przed nami przebiegła grupka dzieci bawiących się w berka. Było tu bardzo...wesoło? Gdy dotarliśmy na miejsce, poprosiliśmy strażnika aby zawołał wodza. Po chwili oczekiwania ze słomianego budynku wyszedł pół człowiek, pół koń. Był to starszy mężczyzna, mimo to wyglądał na bardzo potężnego. Centaury nie nosiły ubrań więc mogliśmy podziwiać jego umięśniony tors. Miał długie siwe włosy, sięgające mu do bioder. Jego ''umarszczenie'' w końskiej części ciała było ciemnobrązowe. Patrzył na nas z ciekawością.
- Witam, młodzi czarodzieje. Nazywam się Taweros. Jestem wodzem tego plemienia. Wiem po co przybywacie. Czekaliśmy na was. - gestem ręki zaprosił nas do środka.
 Pora na pierwszy punkt naszej misji.

poniedziałek, 14 września 2015

16. Początek kłopotów

  Nie wiem jakim cudem, ale znowu wylądowałam w pokoju Malfoy'a. Siedziałam na fotelu i nerwowo skubałam dolną wargę. Draco stał przed kominkiem i wpatrywał się w ogień. Nie wiedziałam co sądzić o całej tej sytuacji. McGonagall opowiedziała nam, że zaczęły tworzyć się grupy zwolenników Voldemorta. Pojedyncze osoby z różnych gatunków buntują się i chcą pomścić Czarnego Pana. Atak Trolla był prawdopodobnie ich pierwszym posunięciem. Zamierzają ponownie wprowadzić chaos do naszego świata.
Ja, Draco, Ginny, Harry i dwójka młodszych uczniów, za dwa dni, ma wyruszyć na misję pokojową. Nikt nie pytał się nam o zdanie. Po prostu musimy to zrobić i już. Nie wiadomo ile nam to zajmie. Musimy dowiedzieć się kto za tym wszystkim stoi i przekonać buntowników do pokoju.
Naprawdę nie miałam ochoty tego robić. Dopiero co otrząsnęłam się z tego wszystkiego. Co jak mi się coś stanie? Co jak komuś z moich przyjaciół się coś stanie? Co z moimi rodzicami? Co z...
- Dlaczego płaczesz? - z rozmyślań wyrwał mnie cichy głos Malfoy'a. Dotknęłam swoich policzków. Były mokre. Zamrugałam oczami i spuściłam wzrok.
- Nie wiem.
Gdy wyszliśmy z gabinetu dyrektorki, Ginny od razu mnie dopadła. Nie wiedziałam jak to wytłumaczyć. Dopytywała gdzie byłam całą noc i dlaczego nie poszłam z nimi do dormitoriów. Na szczęście Draco mnie wybawił z tej sytuacji. Powiedział, że musiał mnie zapytać o coś dotyczącego szkoły. Potem wróciłam kominkiem do mojego prywatnego dormitorium. Ginny nie kupiła tej historyjki, ale przynajmniej udawała, że w to wierzy. Spojrzała na mnie tylko wzrokiem mówiącym, że mam jej o wszystkim opowiedzieć w innym terminie. Wszyscy byliśmy oszołomieni tą całą misją pokojową i ostatnimi wydarzeniami. Ginny i Harry chcieli spędzić trochę czasu we dwoje. Zostałam sama z Draco na korytarzu. Nie wiem czemu, ale gdy on ruszył do swojego pokoju, ja podążyłam za nim. Teraz siedzę na jego fotelu i płacze. Co ze mną nie tak?
- Chcesz? - spojrzałam na Malfoy'a. W jednej ręce trzymał butelkę whisky, a w drugiej dwie szklanki.
- Nie mam zamiaru znowu wylądować z tobą w łóżku.
Draco tylko wzruszył ramionami, odłożył jedno naczynie, a do drugiego nalał złocisty płyn. Usiadł na przeciwko i wypił kilka łyków. Po chwili się odezwał.
- Lubię Cię. - mówiąc to, patrzył mi prosto w oczy.
- No ja Ciebie też całkiem lubię.
Draco się zaśmiał.
- Mówię serio. Jest w tobie coś...takiego...specjalnego? - wziął kolejnego łyka.
- Nie jesteś już przypadkiem pijany?
- Nie sądzę. No ale jesteś naprawdę fajna.
- Jestem fajna? - pomału zaczęłam przestawać go rozumieć. Nie, czekaj. Ja go nigdy nie rozumiałam.
Draco odłożył szklankę i wstał z fotela. Zaczął iść w moją stronę. Serce zaczęło mi szybciej bić.
Ukucnął na przeciwko mnie. Dotknął dłonią mojego policzka. Wstrzymałam oddech.
- Naprawdę fajna...- mruknął i zamknął oczy. - Cieszę się, że zostaliśmy przyjaciółmi.
Malfoy wstał i poszedł w stronę łóżka. Położył się na nim, a ja w końcu wypuściłam powietrze z płuc.

 Chwilę obserwowałam jak śpi. Tylko chwilę. Pół godziny. Potem wróciłam kominkiem do swojego dormitorium. Musiałam w końcu pogadać z Ginny. Szczególnie teraz, gdy tyle się dzieję, potrzebowałam wsparcia przyjaciółki. Gdy wparowałam do naszego pokoju, powiedziałam tylko:
- Potrzebuje pomocy.
Ginny właśnie przeglądała jakieś pisemko o modzie. Spojrzała na mnie znad gazety.
- W czym?
- Wszystkim. - jęknęłam.
- Ubieraj się. Idziemy zjeść największe lody jakie damy radę zmieścić!
 Nie ważne, że na dworze było jeszcze całkiem chłodno. Czasem po prostu dziewczyny potrzebują lodów.

 Nie mam pojęcia co się ze mną ostatnio dzieję. Gdy się obudziłem, Hermiony już nie było Za to był środek nocy. Wygramoliłem się z łóżka i poszedłem wziąć prysznic. Dopiero gdy gorące krople dotknęły mojego zmarzniętego ciała, w pełni się rozbudziłem. Zmarszczyłem brwi. Czy ja powiedziałem Granger, że ją lubię i jest w niej coś specjalnego? W sumie to chyba serio tak myślałem. Zaczynała coś dla mnie znaczyć. Zaczęła mnie pociągać. Wyszedłem spod prysznica i owinąłem biodra ręcznikiem. Musiałem przystopować. Przecież zamierzałem sobie wyczyścić pamięć. Mimo, że ostatnio koszmary nie nawiedzały mnie aż tak bardzo, to nadal były obecne w moim życiu. Wspomnienia same z siebie nie znikną. Nie chciało mi się już spać. W pokoju też nie miałem dużo do roboty. Postanowiłem, że wyjdę na spacer. To strasznie głupie, ale nie miałem innych, ciekawszych opcji. Najciszej jak umiałem, przekradłem się w stronę wyjścia.. Na dworze było chłodno, ale dało się wytrzymać. Ruszyłem w stronę jeziora. Nagle coś usłyszałem. Zatrzymałem się gwałtownie. Ciche, kobiece głosy. Przywarłem no ściany budynku. Rozmowa dochodziła zza rogu.
- Muszę Ci jeszcze o czymś opowiedzieć. - odezwał się jeden głos.
Niemożliwe...Czy to...?
- O czym? - odezwała się druga.
Teraz już prawie miałem pewność, że to...
- O Malfoy'u.
Hermiona. I jej ruda koleżanka. Rozmawiały. W środku nocy. O mnie.
- Stało się coś?
- I tak, i nie. Ostatnio jakoś dziwnie się zbliżyliśmy. Ja mam mieszane uczucia co do niego. Z jednej strony serce zaczyna mi szybciej bić na jego widok, a z drugiej...To w końcu Draco Malfoy. Niby się zmienił i nie jest już tą samą osobą, ale...Czy to możliwe, że zaczynam się w nim zakochiwać? Proszę powiedz, że nie.
- Sądzę, że jest to możliwe. Jeju Hermiono, czemu akurat on? Masz tyle chłopaków do wyboru!
Hermiona nie odpowiadała przez dłuższą chwilę.
- Może to wcale nie jest miłość czy coś? Może po prostu...Martwię się o niego jak o przyjaciela, a reaguję tak, bo to dla mnie coś nienaturalnego? Sama nie wiem. Szczerze to nie chcę mi się teraz o tym myśleć.
Co u Rona? I tej jego nowej dziewczyny, która ''w pełni zaspokaja jego potrzeby''? - ostatnie słowa Hermiona powiedziała udając głos rudzielca. Na sam dźwięk jego imienia aż robiło mi się niedobrze. Ponieważ nie obchodziły mnie miłosne przeżycia Wieprzleja, postanowiłem wrócić. Po tym co usłyszałem odechciało mi się spacerować. Pomijając już to dlaczego Granger siedziała tu i plotkowała w środku nocy, nadal nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Hermiona zaczyna coś do mnie czuć? Nie, tak nie może być.
Muszę szybko to zakończyć. Tylko najgorsze było to, że wcale tego nie chciałem.

Jutro wyruszamy na misję. Dzisiaj mieliśmy poznać dwójkę pozostałych uczniów. Mieliśmy się spotkać w gabinecie McGonagall po obiedzie. Szłam tam właśnie razem z Harrym. Ginny wyszła wcześniej i już tam na nas czeka. Nie wiem co z Malfoy'em. Czułam, że czarnowłosy mi się przygląda więc również na niego spojrzałam.
- Wydajesz się jakaś taka zamyślona. Stało się? Martwisz się tą całą misją?
Uśmiechnęłam się lekko.
- Trochę. Znowu wkraczamy do akcji, co? Tylko, że tym razem nie w komplecie. Trochę mi brakuje Rona. Tego starego Rona. W każdym razie, nie sądziłam, że nasze przygody się nie skończyły.
- Życie jest bardzo nieprzewidywalne, Hermiono.
- Wiem o tym.

  Nigdy wcześniej ich nie widziałam. To znaczy możliwe, że mijałam te dwójkę na korytarzu, ale nie przypominam sobie, abym zwróciła na nich uwagę. Dziewczyna i chłopak z piątego roku. Wyglądali bardzo...nietypowo? McGonagall zaczęła ich przedstawiać. Najpierw wskazała na dziewczynę.
- Poznajcie Sashe Jones. Jest jedną z najlepszych uczennic w swoim roczniku. Została powołana razem z wami do misji pokojowej.
Zlustrowałam dziewczynę od stóp do głów. Była niska, niższa ode mnie. Miała proste włosy do ramion, koloru zboża. Jej twarz była idealnie okrągła. Miała duże usta i jasnobrązowe oczy. Wyglądała jak porcelanowa lalka. Patrzyła na nas obojętnym wzrokiem. Serio można ją było pomylić z lalką.
Chłopak za to był jej totalnym przeciwieństwem.
- Drugim uczniem jest Frederico Venuete. Jest bardzo sprytny i pomysłowy. Jest bardzo dobry z zaklęć.
Był wyższy od Sashy tylko o jakieś trzy centymetry. Był za to bardzo uroczy. W takim sensie, że wyglądał jak mały chłopiec. Brązowe włosy sterczały na wszystkie strony, a zielone oczy rozglądały się dookoła. Miał trochę pyzowate policzki, co dodawało mu uroku.
- Mówcie mi Freddie. - powiedział i uśmiechnął się lekko.
Dziewczyna była z Ravenclawu, a chłopak z Hufflepuffu. Freddie miał poluzowany krawat.
- Chyba nie muszę ich wam przedstawiać? - tym razem dyrektorka zwróciła się do nich.
- Nie. - odpowiedziała szorstko Sasha.
- Wszystkich ich znam! - odezwał się Freddie. - Jestem fanem Hermiony Granger.
Uśmiechnął się. Wyglądał jak szczeniaczek. Kątem oka dostrzegłam, że Draco prostuje się na te słowa. Zarumieniłam się i spuściłam wzrok. To trochę dziwne. Czyżbym miała fana?
McGonagall chrząknęła, próbując ukryć śmiech.
- Dobrze. W takim razie widzimy się jutro przed szkołą. Przygotujcie się dobrze. Każdy z was dostanie odpowiedni ekwipunek, o to się nie martwcie. Teraz możecie wrócić do dormitoriów.
Sasha wyszła nie zaszczycając nas ani jednym spojrzeniem. Freddie za to radośnie nam pomachał.
Draco również odszedł bez słowa. Trochę mnie to zaskoczyło.
- Oh, ale się będzie działo. - stwierdziła ruda.
- Nie mogę się już doczekać. - powiedziałam udając radość. Słabo mi to wychodziło.

 W nocy znowu miałem koszmary. Lecz tym razem było inaczej. Stałem nad ciałami martwych osób, które mimo, że powinny leżeć nieruchomo, czołgały się w moją stronę. Jęczały. Wypowiadały moje imię. Kiedy już miały mnie dopaść, pojawiło się jasne światło. Trupy zaczęły z krzykiem uciekać. W moją stronę kierowała się piękna, jasna postać. Gdy znalazła się wystarczająco blisko rozpoznałem w niej Hermione. Uśmiechała się. Dotknęła mojego policzka. Nagle znaleźliśmy się na środku łąki. Wszędzie rosły kolorowe kwiaty.
- Wszystko będzie dobrze. - szepnęła.
Naprawdę chciałem w to uwierzyć. Chciałem już tam pozostać na zawsze. Chciałem śnić wiecznie.
Gdy się obudziłem, całe moje policzki były mokre od łez.



Obserwatorzy