wtorek, 25 listopada 2014

7. Dwa małe, szare księżyce

 Już za chwilę święta. Od zerwania z Ronem staram się go unikać. Z Malfoyem też jeszcze nie rozmawiałam. Po lekcjach wracam od razu do dormitorium. Nadal nie mogę uwierzyć w to co się stało. Myślałam, że ja i Ron  to coś poważnego. Jęknęłam, bo właśnie zdałam sobie z czegoś sprawę...Spędzam święta u Wesley'ów. Siedzieć z Ronem przy jednym stole...Nie, to dla mnie za wiele. W takim razie co mam zrobić? Chyba  te święta będę  musiała spędzić w szkole. Zaczynam płakać ze smutku i bezsilności.

 Jak co wieczór udaje się do zakazanego lasu na poszukiwania. Cholera, szukam tego już od dwóch tygodni. Kończy mi się czas, eliksir musi być przygotowany w ostatni dzień grudnia. Zabini powiedział, że zobaczę to tylko w nocy, ale tu do cholery nic nie ma! Opanowuje gniew i ruszam dalej na bezsensowne poszukiwania.

- Ginny...Muszę Ci o czymś powiedzieć. - zaczynam niepewnie. Ruda przerywa malowanie paznokci i patrzy na mnie wyczekująco. Biorę głęboki wdech, muszę jej w końcu o tym powiedzieć.
- Nie dam rady spędzić z wami świąt...Wiesz...Ron....- spuszczam głowę i czekam na reakcje przyjaciółki.
-Ah, no tak. Rozumiem. Będzie smutno bez Ciebie! Ale w takim  razie gdzie spędzisz święta?
- Tutaj, w Hogwarcie! - staram się mówić jak najbardziej entuzjastycznie. Jeśli Ginny wyczuje jak bardzo mi jest z tego powodu smutno, zacznie się martwić i jeszcze będzie chciała zostać tu ze mną.
- Chcesz spędzić te święta samotnie? Hermiono....
- Nie, wszystko ok! Będę miała czas na naukę, a poza tym będzie tu na pewno parę uczniów i nauczycieli!
Widzę, że Ginny się waha. Jest naprawdę wspaniałą przyjaciółką, ale nie odciągnę jej od rodziny w święta.
- Na pewno...?
- Oczywiście!
 Ginny, jestem straszną kłamczuchą.

 No i w końcu nadszedł dzień kiedy zaczynała się przerwa świąteczna. Uczniowie podekscytowani zbierali się w holu szkoły czekając aż ktoś odprowadzi ich na pociąg do domu. Ginny, Harry i Ron razem ze swoimi bagażami właśnie schodzili na dół. Podążałam za nimi starając się jak najlepiej unikać Rudzielca. Było mi bardzo przykro patrząc na te roześmiane twarze. Ale muszę być silna. Zaciskam pięści i biorę głęboki oddech. Gdy docieramy do holu akurat wszyscy zaczęli wychodzić. Pożegnałam się z Harrym, na Rona nawet nie spojrzałam. Ginny podeszła do mnie i mocno przytuliła. Spojrzała na mnie smutnymi oczami. Uśmiechnęłam się do niej, dając znak, że wszystko jest okej. Mimo, że to nie prawda.
- Dostaniesz masę prezentów, więc bądź grzeczna! - powiedziała Ruda na pożegnanie.
- Hahaha, jasne! Wesołych świąt! - pomachałam im na koniec. Wielkie wrota w końcu się zamknęły pozostawiając mnie samotną w wielkim holu. Tyko ja i moje łzy.

 Szkoła wydaje się przerażająca gdy jest tu tak cicho. Oprócz mnie zostało chyba z siedmiu uczniów. Raczej ich nie znam, jak już to tylko z widzenia. Jest wieczór, dwudziesty trzeci grudnia. Jutro Wigilia. Wychodzę z zamku i kieruję się w stronę jeziora. Śnieg nieprzerywanie pada, wszędzie jest biało. Jedynym źródłem światła jest księżyc, przysłonięty chmurami, wygląda jak by był szary. Szary jak oczy Dracona. Jak dwa małe księżyce. Podchodzę do jeziora. Jest całe zamarznięte. Co by się stało jak bym na nie weszła? Pękłoby pod moimi stopami? I tak jestem tu sama. Nikt nie zauważy. Zorientowałam się, że po moich policzkach płyną łzy. Jestem taka żałosna! Podnoszę nogę aby stanąć na zamarzniętej nicości. Nic się nie stanie...
- Granger co ty wyprawiasz do cholery jasnej! To cienki lód, chcesz się zabić idiotko?!
Z transu wyrywa mnie znajomy głos. Dwa małe księżyce wpatrują się we mnie z przerażeniem. Zaczynam chichotać. No tak, znowu Malfoy zastaje mnie płaczącą. Jestem taka słaba. Osuwam się na kolana i chowam twarz w zamarznięte dłonie. Draco podchodzi do mnie. Co on tu robi? Nieważne.
- Hermiono co się stało? Czemu płaczesz? Halo, spójrz na mnie!
- Nie! Ja po prostu nie chce być sama w święta! Przez tego głupiego Rona nie mogłam pojechać z nimi! Jest mi tak cholernie z tym źle! Naprawdę nie chce być sama...
W końcu wyrzuciłam to z siebie. Czemu głupi Mlafoy musi zawsze ratować mnie z opresji? Denerwujące.
- Ej, nie jesteś sama. Ja też tu jestem. Mimo, że się nienawidzimy to możemy te święta spędzić razem, nie?
Podnoszę głowę i patrze prosto w oczy Draco. On naprawdę się zmienił. Podoba mi się ta jego nowa odsłona. Uśmiecham się do niego i mówię:
- Tak!
Draco mamroczę coś pod nosem, że jestem głupia i nieodpowiedzialna, ale cały czas się przy tym uśmiecha. Idziemy razem w stronę zamku i umawiamy się na jutro. Nadal nie myślę jeszcze całkiem trzeźwo i nie dociera do mnie co się właściwie stało, więc gdy docieram do pokoju kładę się prosto do łóżka, nie zważając na przemoczone od śniegu ubrania, i zasypiam.
Przed snem widzę jeszcze tylko dwa małe szare księżyce.

 Gdy się budzę odkrywam, że jestem w kurtce, a cała pościel jest mokra. Zaczyna do mnie docierać co się wczoraj stało. O Merlinie, gdyby nie Malfoy już leżałabym na dnie zamarzniętego jeziora! Jak mogłam się tak dać omotać rozpaczy? No własnie, Draco...Czy on  nie wrócił do domu na święta? W sumie, jego ojciec siedzi w azkabanie. W jego domu działo się tyle złych rzeczy...Też bym nie chciała tam wracać. Ale pozostaje kwestia co on tam robił o tej porze? Też mu się zachciało spaceru jak mi? Może. W każdym razie jestem z nim dzisiaj umówiona po uczcie w Wielkiej Sali. Nie mam pojęcia co będziemy robić, lecz wolę to od samotnego siedzenia w pokoju. Przypomniało mi się, że przecież nie mam dla niego prezentu. W sumie niby czemu miałabym mieć? Ale teraz gdy spędzamy razem święta, czy nie wypadałoby mu czegoś dać? Z drugiej strony, on na pewno nie zaprząta sobie tym głowy. Zaprosił mnie z grzeczności. Przypomniał mi się szal który miałam zamiar dać Ronowi na święta. Kupiłam go z dużym wyprzedzeniem. Czy mogłabym dać go Draconowi? W końcu nie może się zmarnować. Szalik był wełniany w kolorze ciemnoszarym. Ah, to głupie! Mimo to biorę prezent ze sobą i chowam pod kurtką. Schodzę  do Wielkiej sali. Na samym środku stoi wielki okrągły stół nakryty wszelkimi świątecznymi pysznościami. Zajmuję miejsce obok profesora Slughorna. Tak jak myślałam jest tu siedmioro uczniów z młodszych klas. Dracona jeszcze nie ma. Założę się, że nie przyjdzie. On już taki jest.
Po skończonej uczcie, wszyscy życzą sobie wesołych świąt i udają się do swoich pokoi. Z tego co pamiętam, miałam czekać na Malfoya przy fontannie przed szkołą. Gdy otwieram wielkie wrota od razu uderza mnie zimne powietrze. Cały Hogwart spowity jest śniegiem. Wręcz cuć tą świąteczną atmosferę. Uśmiecham się do siebie. Jak ja kocham święta! Gdy dochodzę na miejsce widzę, że Draco już tu jest.
- Czemu nie było cię na uczcie? - pytam prosto z mostu.
Ślizgon uśmiecha się do mnie tajemniczo i zaczyna iść w stronę jeziora. Próbuje za nim nadążyć.
- Hej, czekaj! - gruba warstwa śniegu utrudnia mi poruszanie się. - Odpowiedz na pytanie!
- Musiałem coś załatwić.
- Co takiego?
Malfoy nagle się zatrzymuje i staje przede mną. Patrzę na niego wyczekująco. Nagle wyciąga jakieś małe pudełeczko z tyłu spodni. Co? Co to jest? Czyżby to...
- Prezent. Dla Ciebie. Pomyślałem, że skoro są święta i w ogóle, a ty wczoraj tak żałośnie wyglądałaś...- kiedy widzi moje karcące spojrzenie uśmiecha się i mówi dalej - Podczas uczy wykradłem się do Hogsmade, na prawdę trudno było coś znaleźć o tej porze...Ale tadaam! Oto i twój wspaniały prezent.
Mówiąc to, blondyn podał mi pudełeczko. Było wielkości mojej doni. Serce zaczęło mi mocniej bić. Czyli nie tylko ja myślałam o takich rzeczach. Otworzyłam je starannie, a to co się ukazało moim oczom...
- Ojej! - powiedziałam na widok małego srebrnego łańcuszka. Na jego końcu znajdowało się małe diamentowe serduszko. Błyszczało w świetle księżyca. Nie wierze w to.
- Prawdziwy...? - zapytałam niepewnie.
- Granger, za kogo ty mnie masz? - odpowiedział kpiąco.
Draco podszedł do mnie i zawiesił mi go na szyi. Wpatrywał się we mnie tajemniczo.
- Pasuje Ci. - odpowiedział w końcu.
- Ja...Też coś dla Ciebie mam. - mówiąc to wyciągnęłam pakunek spod kurtki i wręczyłam go ślizgonowi.
- W porównaniu do twojego, to nic. Nie miałam pomysłu na nic innego... - mówiłam gdy Draco zakładał szalik. Czekałam na jego reakcję. Słowo, cokolwiek.
- Łaa...Ale ciepły. - powiedział wtulając głowę w wełniany szal.
- Ciesze się. - powiedziałam. Na prawdę się cieszyłam.  Po tym jeszcze długo spacerowaliśmy i gadaliśmy o niczym. Smutek całkowicie mnie opuścił. Czułam się przy Draconie bezpiecznie. Wiedziałam, że nic mi się nie stanie, że odpędzi całe zło.

 Święta minęły tak szybko jak przyszły. Hogwart znowu cieszył się życiem. Nosiłam naszyjnik od Dracona, schowany pod koszulką. Gdyby Ginny go zobaczyła zadałaby mi masę pytań. Wiem, że powinnam jej o tym wszystkim opowiedzieć, ale jakoś nie mogłam się na to zdobyć. Obiecałam sobie, że w najbliższym czasie jej powiem. Zbliżał się koniec grudnia, mieliśmy coraz więcej nauki więc dużo przesiadywałam w bibliotece. Malfoya prawie nie widywałam. Czułam się strasznie nieswojo z całą tą sytuacją. Potrząsnęłam głową, pozbywając się niepotrzebnych myśli. Szłam właśnie korytarzem na czwartym piętrze, gdy usłyszałam przyciszoną rozmowę zza rogu. Rozpoznałam głosy Malfoya i chyba Zabiniego. Zakradłam się aby podsłuchać.
- Kończy Ci się czas. Jeśli nie zrobisz tego teraz, będziesz musiał czekać kolejny rok. - mówił ten drugi.
- Tak, wiem, ale myślisz, że łatwo znaleźć to cholerstwo? - odpowiedział zdenerwowany Draco.
Nagle usłyszałam, że obaj zaczęli iść w moją stronę, a ja stałam tu przyklejona do ściany. Ale wstyd! Musiałam się szybko stąd ruszyć, ale zanim zdążyłam cokolwiek wymyślić, Ślizgoni wyszli zza rogu. Malfoy wlepił we mnie zdziwione spojrzenie. Udawałam, że tego nie zauważyłam i poszłam dalej. Zanim jednak zdążyłam odejść, zatrzymał mnie głos Dracona.
- Podsłuchiwałaś, Granger? - zapytał niby obojętnie, ale wyczułam nutkę zdenerwowania w jego głosie.
- Chciałbyś, Malfoy. Nie wszystko się kręci wokół Ciebie, wiesz? - powiedziałam szyderczo.
-Chciałem się tylko upewnić.- powiedział tylko i odszedł.
Rany, co to miało być? Czego dotyczyła ich tajna rozmowa? Zabini mówił, że kończy mu się czas...W sumie to ta rozmowa mogła dotyczyć wszystkiego. Musiałam przestać zawracać sobie tym głowę.

 ''Czas się kończy'' - ta myśl nie dawała mi spokoju od kilku dni. Robiłem co mogłem aby to odnaleźć ale wszystko na marne. Nie uda mi się. Nie zacznę wszystkiego od nowa. Poczułem, że wzbiera się we mnie złość. Może tego wcale tam nie było? Może Blaise miał błędne informacje? Cholera! Wtem w mojej głowie zaczęła się rodzić pewna myśl. Jest tylko jedna osoba która może mi pomóc. Granger. Za nic nie chcę jej o nic prosić, a najbardziej nie chcę aby ona dowiedziała się o moich planach. Może i spędziliśmy miło czas w święta, ale nadal czuliśmy do siebie lekką niechęć, ale chyba nie mam wyboru. Muszę poprosić ją o pomoc.



Obserwatorzy