Dni mijały spokojnie odkąd Maglfoy'owi wróciła pamięć. Był środek marca. Drzewa rozkwitały, świat spowił się zielenią. Z Draconem prawie nie rozmawiałam. Ostatnio całe dnie przesiadywałam w bibliotece, ucząc się do egzaminów próbnych. Ginny narzekała, że nie mam już dla niej czasu. Niestety, ale nauka jest dla mnie bardzo ważna. Dzisiaj była sobota, więc postanowiłam poświęcić ten dzień przyjaciołom. Pomyślałam o Malfoy'u. Co by się stało gdybym go też zaprosiła? Ginny jakoś by go zaakceptowała, ale z Harrym byłoby trudniej. Muszę z nimi o tym porozmawiać. Pozostaje też kwestia czy Malfoy się zgodzi. Powiedział, że będzie współpracował, ale wątpię aby miał ochotę na wypad w tym gronie. Z rozmyślań wyrwał mnie Ron, który nagle wszedł do pokoju wspólnego Gryffindoru, w którym właśnie przebywałam. Rozejrzał się dookoła. Jego wzrok zatrzymał się na mnie. Zaczął iść w moją stronę. Czy on chce ze mną rozmawiać? Nie jestem na to przygotowana. Zaczynam się denerwować. Ron zatrzymuje się i siada na kanapie naprzeciw mojego fotela.
- Cześć. - mówi, spuszczając wzrok.
Nie rozmawialiśmy od bardzo dawna.
Nie odpowiadam mu. Nie potrafię wydusić z siebie ani słowa. Ron zauważa moje milczenie i chrząka cicho.
- Chciałem Ci podziękować, no wiesz, za to, że mnie ostrzegałaś. Przez to wyładowałaś, w skrzydle szpitalnym.
-Yhyym, niema za co. - mój głos brzmi nienaturalnie i drętwo. - Zrobiłabym to dla każdego.
Ron podrapał się po rudych włosach. Widać, że też się stresuje tą rozmową.
- No i...Chciałem przeprosić, za tamtą sytuacje. Głupio postąpiłem. Zraniłem Cię. Chciałbym abyśmy wrócili do tego co było. - uśmiecha się lekko.
- Chcesz abyśmy znowu zostali parą?
Ron kręci głową.
- Nie sądzę aby to był dobry pomysł.
Mimo, że nie wróciłabym do niego to zabolały mnie te słowa.
- Rozumiem... Czyli chcesz powrócić do bycia przyjaciółmi? - pytam.
- Tak. Poza tym ja już mam kogoś.
Zamieram. Serce mi przyspiesza.
- Masz kogoś?
- No tak...Wiesz, kogoś kto w pełni zaspokaja moje potrzeby. - Rudzielec się zarumienił
Mam ochotę mu wygarnąć. Zamiast tego jednak, mówię:
- Jasne, zostańmy przyjaciółmi. Pozdrów twoją dziewczynę. - wstaje ze złością i wracam do pokoju. Co za gnojek.
Myślałam, że ten dzień nie może być już gorszy. Myliłam się.
Siedziałam właśnie w Wielkiej Sali na kolacji. Obok mnie Ginny wesoło rozmawiała z Harrym. Umówiliśmy się, że po kolacji wybierzemy się na wspólny spacer, aby spędzić ze sobą trochę czasu.
Grzebałam widelcem w jajecznicy. Co chwila spoglądałam na Malfoy'a. Kiedy i on się odwrócił, nasze spojrzenia się spotkały. Zarumieniłam się i odwróciłam głowę. Co to za reakcja? Zachowuje się jak idiotka.
Gdy w końcu postanowiłam wsadzić jajecznice do buzi, zamiast się nią bawić, nagle rozległ się straszliwy ryk.
Ręka z widelcem zatrzymała się w połowie drogi. Cała sala ucichła. Wszyscy uczniowie spojrzeli w stronę drzwi. Gdy rozległ się drugi ryk, a po nim huk, wszyscy zaczęli panikować. Ginny złapała mnie za ramię.
- Hermiono, co się dzieje? - spytała spanikowana. Pokręciłam głową, na znak, że nie mam pojęcia.
Rozejrzałam się dookoła. Nauczyciele uspokajali uczniów, szczególnie tych młodszych. Wszyscy odeszli od stołów i cofnęli się jak najdalej od drzwi. Nagle przed oczami mignęła mi platynowa czupryna zmierzająca w przeciwnym kierunku niż wszyscy. Draco, niezauważony przez nauczycieli, wyszedł z Wielkiej Sali.
Co on zamierza? Bez zastanowienia ruszyłam za nim.
- Hermiona! Gdzie idziesz? - usłyszałam wołanie przyjaciółki. Nie odpowiedziałam. Po chwili Ruda i Harry dogonili mnie i szli razem ze mną.
- Co wy robicie? - spytałam docierając do drzwi. Rozejrzałam się czy aby nikt nie patrzy i pomału je pchnęłam.
- Co ty robisz? - odpowiedział pytaniem na pytanie Harry. - Nie wiem co planujesz zrobić, ale Cię nie zostawimy.
Westchnęłam, ale stwierdziłam, że lepiej działać w grupie niż pojedynczo. Znowu rozległ się ryk. Zaczęliśmy iść w tamtym kierunku. Hałas dobiegał z lochów, zeszliśmy więc tam.
- Co to może być? - spytała Ginny.
- Za raz się przekonamy. - powiedziałam gdy weszliśmy do lochów. Rozejrzeliśmy się, ale ponieważ było tu ciemno, nie za wiele dostrzegliśmy.
Nagle usłyszeliśmy trzask i zza rogu wyleciał Malof'y. Upadł na ziemie i uderzył plecami o ścianę.
- Cholera! - syknął.
- Draco! - krzyknęłam. Blondyn dopiero nas zauważył.
- Co wy tu robicie? - warknął i spojrzał na każdego po kolei. - W sumie nieważne. Tam jest Troll leśny.
Zamarłam. Już kiedyś walczyłam z trollem. Okropne stworzenia. Co on robił w naszej szkole!?
Ruszyliśmy w kierunku, który wskazał nam ślizgon. Faktycznie był tam Troll leśny. Wielki, zielony, obrzydliwy Troll leśny. Przełknęłam ślinę. Skierowałam różdżkę w jego stronę.
- Harry! - zwracam się do przyjaciela. - Użyje na nim zaklęcia oślepiającego, a ty wtedy go pomniejszysz. Ginny osłaniaj nas.
Troll zaczyna zmierzać w moim kierunku. Mrużę oczy i wypowiadam zaklęcie.
- Conjunctivitis.
Wielkolud, trafiony zaklęciem, zaczyna ryczeć i się miotać. Chwyta się za oczy. Harry podbiega do niego i krzyczy:
- Reducio!
Troll, nadal oślepiony, zaczyna zmniejszać się do rozmiarów kota domowego. Ginny wyczarowywuje linę i związuje potwora. Odetchnęłam z ulgą. Nagle do lochów zbiegają się nauczyciele wraz z dyrektorką.
Harry zaczyna im opowiadać co się stało. Profesor Slughorn zabiera oszołomionego Trolla i gdzieś go wynosi. Draco podchodzi do mnie. Zapomniałam o nim. Odwracam się i uderzam go w ramię.
- Ała! - krzyczy zdezorientowany. - Za co to...?
- Czemu tu polazłeś całkiem sam, idioto? - marszczę brwi i oceniam jego stan zdrowia. Na szczęście nie widzę żadnych ran zewnętrznych.
- Chciałem go pokonać, ale niestety zaskoczył mnie i...- mówi spuszczając wzrok.
Wygląda teraz jak mały chłopiec. Łagodnieje i czochram go po włosach.
- Okej, ważne, że nic się nie stało.
- Hej! Co to było? - pyta z naburmuszoną miną.
Nie zdążam mu odpowiedzieć ponieważ podchodzi do nas profesor McGonagall.
- Mam złe wieści. Chcę was widzieć jutro o trzynastej w moim gabinecie. Musimy porozmawiać o ostatnich wydarzeniach. Teraz udajcie się do swoich dormitoriów i z nich nie wychodźcie. Reszta uczniów już tam jest.
Wszyscy ruszyliśmy na górę. Kiedy miałam skręcić razem z Harrym i Ginny w stronę schodów, prowadzących na wieżę, Draco chwycił mnie za rękę i pociągnął z powrotem do lochów. Zaczęłam się wyrywać. Kierowaliśmy się do pokoju wspólnego Slytherinu. Co on do cholery planował?
Zatrzymaliśmy się przy obrazie Salazara. Draco wypowiedział hasło i weszliśmy do środka.
- Hej! Malfoy! Ktoś może mnie tu zobaczyć!
Draco ucisza mnie machnięciem ręki.
- Nikogo nie ma w pokoju wspólnym. Wszyscy są w pokojach.
Ruszyliśmy w stronę prywatnego dormitorium Draco. Gdy zamknęły się za nami drzwi, Malfoy w końcu puścił moją ręke. Potarłam ją z ulgą. Blondyn usiadł na fotelu i zaczął nalewać sobie ognistą whisky. Spojrzał na mnie, wskazał na szklankę i zapytał:
- Chcesz?
- Nie! - pokręciłam głową. - O co tu chodzi?
Draco wziął pierwszego łyka i odetchnął z ulgą.
- O nic.
Pomału traciłam cierpliwość. Usiadłam na fotelu na przeciw niego.
- Co ja tu robię?
- Siedzisz.
- Nie wkurzaj mnie. - zacisnęłam dłonie w pięści. - Po co mnie tu zaciągnąłeś?
- Nie wiem. Chciałem spędzić z tobą trochę czasu. Chyba. - wziął kolejnego łyka.
Zaczerwieniłam się i potarłam skronie. Spojrzałam na alkohol. W sumie przydałoby mi się trochę odstresować po dzisiejszych wydarzeniach. Wzięłam drugą szklankę i nalałam whisky. Draco się roześmiał.
- A jednak. Zdrówko! - podniósł szklankę, a ja przyłożyłam do niej moją. W pokoju rozległ się brzdęk.
Piliśmy jeszcze przez jakiś czas, opowiadając sobie rozmaite historie z naszego życia.
Obudziłam się czując na sobie coś ciężkiego. Strasznie bolała mnie głowa i ledwo mogłam otworzyć oczy.
Odkryłam, że to ciężkie coś, jest ręką Malfoy'a. Szybko zdjęłam ją z siebie i odsunęłam się na drugi koniec łóżka. Draco zaczął się budzić. Rozejrzał się zdezorientowany.
- Dzień dobry, Granger. - uśmiechnął się lekko i zaczął się przeciągać.
- Dzień Dobry! Co my robimy razem w łóżku! - pisnęłam spanikowana. - My chyba nie...
Draco się zaśmiał. Sięgnął po eliksir na kaca i podał mi jeden.
- Serio masz słabą głowę. Byłaś już tak pijana, że zaniosłem Cię do łóżka. Od razu zasnęłaś. Ponieważ mi też chciało się spać, a niestety nie posiadam drugiego łóżka, położyłem się obok. I tyle.
Wlałam zawartość fiolki do buzi. Spojrzałam w stronę łazienki.
- Mogę wziąć prysznic? Która właściwie jest godzina?
Draco spojrzał na zegar wiszący na ścianie.
- Dwunasta.
- Cholera! Za godzinę musimy być u McGonagall! - nie czekając na pozwolenie ruszyłam w stronę prysznica.
Godzinę później oboje, wykąpani i wypoczęci, staliśmy w gabinecie dyrektorki. Była tu również Ginny wraz z Harrym. Ta pierwsza patrzyła na mnie wzrokiem pełnym wyrzutu. Pewnie się o mnie martwiła. Wzruszyłam przepraszająco ramionami. McGonagall, dotąd stojąc do nas plecami, odwróciła się.
- Zaistniała bardzo trudna sytuacja. Zostaliście powołani do grupy pokojowej. Wy i jeszcze dwóch uczniów ruszycie na bardzo ważną misję.
Spojrzeliśmy po sobie z Malfoy'em. Oboje przeczuwaliśmy, że zbliżają się kłopoty.