czwartek, 20 lutego 2014

2. Gryfonka

 Otworzyłam oczy. Ciepłe promienie słońca wpadały przez okno, rozjaśniając pokój. Na dworze było już widać pierwsze oznaki jesieni. Liście zaczęły żółknąć i spadać z drzew. Wstałam niechętnie z wygodnego łóżka i powolnym krokiem ruszyłam w stronę łazienki zabrać szybki prysznic. Ubrałam się w zwykłe jeansy i biały sweter. Wróciłam do sypialni spakować rzeczy. Dopiero teraz zorientowałam się, że Ginny nie ma. Łóżko stało puste, lecz było idealnie pościelone, co bylo dziwne, bo ruda nigdśmy nie dbała o porządek.
Nie zastanawiając się nad tym dłużej, wzięłam torbę i ruszyłam do Wielkiej Sali  na śniadanie. Miałam nadzieje spotkać tam przyjaciółkę. W sali panował gwar. Uczniowie zaczęli zasiadać do stołu i nakładać na talerze różne pyszności. Ron już tu był i wesoło rozmawiał z jakimś chłopakiem z szóstego roku. Zdziwiło mnie, że obok niego nie ma pewnego czarnowłosego okularnika. Usiadłam na przeciwko rudzielca.
- Gdzie Harry? - spytałam prosto z mostu. Ron dopiero zauważył moją obecność. Uśmiechnął się do mnie
- Zaraz przyjdzie.  - Już otwierałam usta by zadać kolejne pytanie lecz mnie wyprzedził. - Ginny też. Była u nas od rana. Z resztą sama Ci zaraz wszystko opowie.
Mówiąc to wskazał ruchem głowy coś za moimi plecami. Szybko spojrzałam w tamtą stronę i ujrzała m najmłodszą z rodziny Weasley , która szła pod rękę z Wybrańcem śmiejąc jak by nikt poza nimi nie istniał..
Usiedli obok mnie przy stole Gryfonów. Śmiali się jeszcze przez chwilę , aż w końcu Ginny na mnie spojrzała.
- Gdzie byłaś od rana? - spytałam.
- Nie mogłam spać. Poszłam do Harrego pogadać , okazało się , że on też nie mógł zanąć - zachichotała ruda. Wywróciłam oczami i zajęłam się jedzeniem.
Po skończonym posiłku wszyscy udali się na lekcje. Spojrzałam na plan. Pierwszą lekcją była transmutacja z Ślizgonami. Super. Lekcje prowadziła profesor McGonagall. Podziwiałam ją ,że mimo obowiązków dyrektorki umiała ogarnąć jeszcze prowadzenie lekcji. Gdy doszłam pod klasę akurat zadzwonił dzwonek. Uczniowie zaczęli powolnym krokiem ruszać w stronę  klasy. Idąc za tłumem poczułam, że  ktoś nagle obejmuje mnie w tali. Odwróciłam się. To był Ron. Uśmiechnęłam się. Po wojnie postanowiliśmy oficjalnie  zostać parą. Byliśmy szczęśliwi ze sobą. Przynajmniej tak mi się  wydawało.
- Siedzisz ze mną ok? - spytał rudzielec.
- Chcesz abym pomagała Ci na sprawdzianach , czy po prostu chcesz usiąść ze swoją dziewczyną?
- Oczywiście , że chcę usiąść ze swoją dziewczyną! - powiedział oburzony - Ale pomocą też nie pogardzę.
  Nie mogłam powstrzymać lekkiego uśmiechu. Weszliśmy do klasy i zajęliśmy miejsce na końcu. Nie byłam tym zbytnio zadowolona, bo słabiej będę słyszeć nauczycielkę, ale Ron nalegał. McGonagall zaczęła wykład o skutkach rzucenia złego zaklęcia. W ostatniej klasie mieli powtórki z całych sześciu  lat, przed ostatecznymi egzaminami. Zaczęłam robić notatki , lecz nagle usłyszałam, że ktoś gwałtownie wszedł do klasy. Podniosłam głowę. Malfoy. Widać było ,że przed chwilą wstał. Włosy miał rozczochrane, a  koszula nie była do końca zapięta. Musiałam przyznać, że dodawało mu to uroku. Nie! O czym ja myślę? Potrząsnełam głową. Po sali przeszedł jęk zadowolenia, od strony fanek Dracona. Prychnełam. Nie dość ,że się spóźnił to zapomniałam przez niego o czym profesor przed chwilą mówiła. Spokrzałam w notatki. No tak , skutki złego zaklęcia. Ślizgon zajął miejsce obog Astorii Greengrass która od razu zrobiła maślane oczy. Reszta lekcji mineła spokojnie. Po numerologii , eliksirach i zielarstwie przyszła pora na obiad. Razem z przyjaciółmi udałam się do Wielkiej Sali.  Jak zwykle było tu wyjątkowo magicznie. Nad nami latały kolorowe świeczki. Gryfoni rozmawiali wesoło na temat zbliżającego się meczu quidditcha z Puchonami. Harry jako kapitan musiał wybrać skład drużyny. Nigdy nie przepadałam za tym sportem, a poza tym bałam się latać. Pamiętam jak kiedyś próbowałam grać z Ginny w wakacje. Zleciałam wtedy z miotły. Miałam zwichnięty nadgarstek i uraz do końca życia.
- Halo! Ziemia do Hermiony! Słyszysz co do Ciebie mówię? - Przed oczami ukazała mi się twarz przyjaciółki.
- Wybacz , zamyśliłam się. Mogłabyś powtórzyć? - spytałąm zdezorientowana.
- Mówiłam ,że moglibyśmy udać się w czwórkę do Hogsmeade dzisiaj wieczorem. Ja ,ty , Ronald i Harry. Co ty na to?
Ruda spojrzała na mnie wyczekująco. Podwójna randka? W sumie czemu nie. Miałam dużo nauki ,ale widząc entuzjazm przyjaciółki ,nie mogłam  odmówić.
- Tak , będzie fajnie - posłałam Ginny nieśmiały uśmiech.
Ruda przytuliła mnie bardzo mocno. Trochę zabawy mi w końcu nie zaszkodzi. Nie byłam już tą samą Hrmioną co przed wojną. Postanowiłam, że ten rok wykorzystam na całego.

Spojrzałam na siebie w lustrze. Wyglądałam całkiem nieźle. Postanowiłam założyć zwykłą białą sukienkę i brązowy płaszczyk. Na dworze robiło się zimno, a  ja nie miałam zamiaru się rozchorować. Do tego założyłam zwykłe czarne baletki. Ginny postanowiła jednak na bardziej wyzywający strój. Czerwona sukienka bez pleców i czarne szpilki. Wiedziałam, że chce zrobić na Harrym jak najlepsze wrażenie. Wyszłyśmy z dormitorium dziewczyn i znalazłyśmy się w pokoju wspólnym Gryffindoru gdzie miałyśmy  spotkać się z chłopcami. Oczywiście jak zwykle się spóźniali. Usiadłyśmy na kanapie przed kominkiem.
- Hermiono , czy ty jesteś szczęśliwa z moim bratem? - spytała nagle ruda.
Zdziwiło mnie te pytanie. Przecież dogadywaliśmy się świetnie i prawie się nie kłóciliśmy.
- Oczywiście ,że jestem! Czemu pytasz?
Ginny spuściła wzrok. Wahała się czy powiedzieć o tym Hemrionie. Nie wiedziała czy to była prawda. Nie miała żadnych dowodów.
- No bo wiesz... Pdsłuchałam dzisiaj jak jakaś Krukonka opowiada o tym , że Ron ją pocałował.... -  Wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia - Oczywiście nie wiem czy to prawda. Mogły mówić o kimś innym, albo kłamać. Możesz go o to spytać. Właśnie tu idą.
Dwójka przyjaciół zmierzała w ich kierunku. Postanowiłam spytać o to rudzielca.
- Hej dziewczyny, przepraszamy za spóźnienie, ale Ron nie mógł znaleźć skarpetki - Harry roześmiał się i podszedł do Ginny aby ją pocałować.
- Ron, moglibyśmy chwile porozmawiać? - spytałam.
- Jasne.
Odsunęliśmy się od całującej się pary. Cieszyłam się, że są ze sobą szczęśliwi.
- Wiem, że to głupie ale Ginny podsłuchała jak jakaś Krukonka opowiada o tym , że się z nią całowałeś. Czy to prawda? - Spojrzałam na Rona. Wydawało mi się ,że ujrzałam chwilowy strach w jego oczach.
- Nie! Nigdy bym Cię nie zdradził , a tym bardziej z Krukonką!
Nie wiem czemu ale mu uwierzyłam.

*Draco*
- Ruszaj się! Idziemy się napić. - do pokoju wspólnego Slytherinu wpadł Blais.
Spojrzałem na niego z poirytowaniem.
- Nie mam ochoty dzisiaj nigdzie wychodzić.
- Musisz się trochę zabawić. Idziemy do trzech mioteł na kieliszek ognistej.
Czarnoskóry spojrzał na mnie wyczekująco. Westchnąłem.
- Nie odpuścisz prawda? 
Zabini uśmiechnął się złośliwie.
- Nigdy, Draco.

--------------------------------------------------
Chciałam tylko poinformować, że zrobiłam parę zmian na blogu jak i w notkach.
Rozdziały usunęłam i napisałam od nowa, ponieważ chciałam inaczej zacząć tę historię.
Zapraszam do czytania :)

1 komentarz:

Obserwatorzy