Po lekcjach poszliśmy wszyscy na błonia, porzucać się śnieżkami. Bawiłam się świetnie, mimo, że oberwałam śniegiem w twarz. Spojrzałam ze złością na Harrego, który zwijał się ze śmiechu.
- Tak pogrywasz, Potter? - machnęłam różdżką kilka razy i nagle obok mnie unosiła się masa śniegu. Skierowałam koniec różdżki w stronę zdezorientowanego Wybrańca, i zanim ktoś zdążył coś powiedzieć biały puch zasypał go całego. Przestraszona Ginny szybko pobiegła odkopać ukochanego, a ja i Ron przybiliśmy sobie piątkę. Na dworze robiło się ciemno, a mój nos powoli zamieniał się w bryłkę lodu więc postanowiliśmy wrócić i ogrzać się przy kominku w pokoju wspólnym Gryfindoru. Gdy otwierałam wrota, aby dostać się do zamku, wpadłam na kogoś dwa razy większego ode mnie. Spojrzałam w górę. Znowu On. Spuściłam szybko wzrok. Moje serce zaczęło bić nienaturalnie szybko. Hermiono, co ty wyprawiasz? Przecież masz chłopaka. Niestety nie potrafiłam tego kontrolować.
- Uważaj co robisz, Granger. - powiedział oschle.
- Bo co, Malfoy? - nie umiałam się powstrzymać, musiałam mu odpyskować.
Wyminął mnie ostrożnie, a gdy przez przypadek otarł się o moje ramie, zaczerwieniłam się jak burak.
Na szczęście nikt nie zauważył. Muszę się kryć z moimi uczuciami wobec Malfoy'a. Jeśli tak to można było nazwać.
Gdy mijałem Ją w drzwiach, poczułem zapach, który od razu mi się spodobał. Coś jak połączenie wiśni i cynamonu. A więc tak pachnie Grenger? Prychnąłem pod nosem. Gdy znalazłem się na błoniach, zorientowałem się, że wyszedłem w samej koszuli. Od razu dostałem gęsiej skórki. Zapowiadała się na prawdę sroga zima. Mimo, że było zimno aż do bólu, nie zważałem na to. Zdążyłem przez te wszystkie lata uodpornić się na ból. Zarówno fizyczny jak i psychiczny. Nie miałem uczuć. Nie chciałem ich mieć. Brnąłem przez, z każdą chwilą coraz większe, zaspy śnieżne. Musiałem jak najszybciej dostać się do zakazanego lasu.
Gdy wszyscy byliśmy już ogrzani, Ron zapytał czy możemy iść do mojego pokoju. Spojrzał znacząco na Harr'ego co pewnie miało znaczyć aby nikt nam nie przeszkadzał. Zaczerwieniłam się i posłałam Ginny zdenerwowany uśmiech. Co On do cholery kombinuje? Gdy wchodziliśmy na schody, kątem oka zdążyłam zauważyć Harr'ego który zaczął namiętnie całować Rudą. Na pewno się zmówili. Poczułam, że z nerwów pocą mi się ręce. Nigdy jeszcze z nikim TEGO nie robiłam. Nie byłam jeszcze gotowa, a zamiary Rona można było wyczuć na kilometr. Gdy znaleźliśmy się w mojej sypialni, Rudzielec od razu zaczął mnie całować i kierować w stronę łóżka. Położył mnie na nim, i zaczął rozpinać guziki mojego swetra. Przerwałam pocałunki. I spojrzałam na niego ze złością.
- Ron...Ja, nie chce... - zapiszczałam zdesperowana.
- Hermiono, jesteśmy wystarczająco długo razem. Ja tez mam swoje potrzeby! - bez ostrzeżenia złapał mnie za piersi, a ja wymierzyłam mu siarczysty policzek. Zatoczył się do tyłu, a ja usiadłam na końcu łóżka. Czułam się strasznie.
- Ron, nie jestem jeszcze gotowa. - wyszeptałam. Ta sytuacja była dla mnie krępująca.
- Ile mam jeszcze czekać? Przestań być taką grzeczniusią-paniusią i zabaw się w końcu! - widać, że był mocno wkurzony.
- Przepraszam. - nie umiałam mu spojrzeć w twarz.
- Może nie powinniśmy być razem, skoro nie umiesz zaspokoić moich potrzeb.
Zaczęło mi się kręcić w głowie. Czy On ze mną zrywa, bo nie chcę iść z nim do łóżka?!
- Jesteś zwykłą świnią Ron. - poczułam, że łzy napływają mi do oczu. Czemu On mnie tak rani?
- A ty nigdy nie znajdziesz nikogo lepszego ode mnie. - wysyczał.
- Jeszcze zobaczymy Ronaldzie! - wykrzyczałam mu prosto w twarz i ze łzami wybiegłam z pokoju.
Gdy przebiegałam przez pokój wspólny, czułam na sobie zdziwione spojrzenia Harr'ego i Ginny.
Musiałam stąd uciec. Daleko. Biegłam i biegłam, nie wiedząc dokąd. Zorientowałam się, że jestem niedaleko biblioteki. Nogi same mnie tu już niosą. O tej porze w zamku nie kręciło się wiele osób. Usiadłam bezsilnie na podłodze, schowałam twarz w dłonie i zaczęłam płakać jak nigdy dotąd.
Kiedy znalazłem się na piątym piętrze, coś przerwało moją ''wędrówkę''. Cichy szloch. Gdzieś niedaleko. Wzruszyłem ramionami i już miałem odejść, gdy nagle zauważyłem drobną osóbkę z burzą kasztanowych loków. Czemu Granger siedziała tu i płakała o tej porze? Zrobiłem krok w jej stronę. Od razu podniosła głowę i spojrzała na mnie tymi zapłakanymi oczami. Znowu zastaje ją płaczącą. Westchnąłem.
- Czemu tu siedzisz, Granger?
- Idź sobie.
Ponieważ zawsze robię na złość innym, zamiast odejść usiadłem koło niej. Znowu na mnie spojrzała. Przysięgam, że gdyby spojrzenie mogło zabijać, dawno bym już nie żył. Uśmiechnąłem się na ten widok.
- Przestań już, bo wytrzeszcz dostaniesz. Lepiej powiedz co się stało.
- Co się z tobą dzieje, Malfoy? Nagle zaczęły Cię obchodzić problemy innych ludzi?
- Może się zmieniłem? - w sumie po to tu wróciłem. Aby naprawić wszystkie błędy.
Nastała długotrwała cisza. Widziałem, że o czymś intensywnie myśli. Wywróciłem oczami ze zniecierpliwienia. Wtedy Ona się odezwała:
- Ron ze mną zerwał, bo nie chciałam z nim iść do łóżka. - znowu ukryła twarz w dłonie, i zasłoniła się kurtyną loków. Że co? Ten idiota Wieprzlej, zerwał z nią bo nie chciała się z nim przespać? Trzeba być totalnym kretynem, aby zrywać z taką dziewczyną jak Granger.
- Wstawaj, idziemy.
- Co? Gdzie!? - spojrzała na mnie przestraszona. Uśmiechnąłem się na ten widok Wyglądała jak mała dziewczynka.
- Idziemy zemścić się na pewnym odrażającym rudzielcu. Zgadnij o kogo chodzi, jego imię zaczyna się na R a kończy na IDIOTA. - wyszczerzyłem się. Grenger próbowała powstrzymać uśmiech.
- Dobra, ale obiecaj, że nie będzie rozlewu krwi. Nie chcę mieć przez niego kłopotów.
- Obiecuję. - położyłem rękę na piersi a potem, niby przypadkiem skrzyżowałem palce. Grenger roześmiała się.
- Ej, widziałam! A więc... Jaki mamy plan?
Wyszliśmy na dwór. Zobaczyłam wielkie ognisko i uczniów ze starszych roczników, którzy tańczyli wokół ognia. No tak, zapomniałam! Na dziś wieczór zaplanowane było ognisko. Umówiłam się z Ginny, że pójdziemy tam razem. Na pewno się o mnie martwi. Ciekawa jestem czy Ron powiedział im dlaczego uciekłam...W co ja wierzę? Na pewno coś zmyślił. Malfoy pociągnął mnie w stronę grupy. Zobaczyłam Harrego, Rona i Ginny siedzących na ziemi i cicho rozmawiających. Draco poszedł przodem, ja trzymałam się z tyłu. Nie powiedział mi do końca co planował zrobić, wiem tylko, że chce go ośmieszyć.
- Co tam Wieprzlej? - Krzyknął Draco do rudzielca. Wszyscy nagle ucichli i skierowali głowy na odgrywającą się scenę. Ron wyraźnie się zaniepokoił.
- Malfoy. - wycedził przez zaciśnięte zęby. Wstał i stanął na przeciwko blondyna. - Spadaj.
- Może opowiesz nam o swoich sprawach łóżkowych skoro tak Cię do nich ciągnie? - Wszyscy zaśmiali się.
Rudzielec w końcu dostrzegł mnie za plecami Dracona. Spuściłam wzrok.
- Pobiegłaś poskarżyć się JEMU? Myślałem, że jesteś inna.- rzucił Ron. Poczułam nagły chłód, i nie był on niestety związany z minusową temperaturą panującą na dworze.
- Uważaj na słowa.- syknął malfoy.
- Ja też myślałam, że jesteś inny wiesz, Ron? Myślałam, że mnie kochasz, a nie, że zależy ci tylko na moim ciele. - powiedziałam łamiącym się głosem. Zauważyłam, że Harry również wstał.
- Co tu się dzieje? - Spytał Potter. Poczułam, że po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Ginny to zauważyła, podbiegła do mnie i mocno przytuliła. Cieszyłam się, że jest po mojej stronie.
- To się dzieje, że twój przyjaciel dobierał się do Grenger.- odpowiedział Malfoy.
- Ron, to prawda? - spytała zaskoczona Ginny. Schowałam twarz w jej włosach zawstydzona całą tą sytuacją. Rudzielec spojrzał po twarzach wszystkich i uciekł z powrotem do zamku. Spojrzałam na Malfoya. Wyszeptałam ciche ''dziękuję'' , a On uśmiechnął się i odszedł w stronę jeziora.
Dziesięć minut później wszyscy rozeszli się do pokoi plotkując o tym co się właśnie stało. Przy gasnącym już ognisku siedzieliśmy teraz tylko ja, Ginny i Harry. Wpatrywałam się tępo w ogień podziwiając tańczące iskry. Na dworze zrobiło się ciemno i zaczęły pojawiać się gwiazdy. Harry objął mnie.
- Hermiono...Opowiesz nam co się właściwie stało? - Wstrzymałam na chwilę oddech i zamknęłam oczy.
Wypuściłam powoli powietrze z płuc, i opowiedziałam im całą historię. Jak Ron złapał mnie za piersi, jak powiedział, że ze mną zrywa, jak uciekłam z płaczem na piąte piętro.
I zamilkłam.
Jak miałam im opowiedzieć o Draconie? Ginny domyśliła się skąd wynika moje milczenie.
- A Malfoy...? - podpowiedziała.
- Draco mnie tam znalazł...Opowiedziałam mu co się stało, a On...- właśnie, czemu On to zrobił?- Powiedział, że dziewczyn się tak nie traktuje...- skłamałam.
- Oh. - Harry nie wiedział co powiedzieć. - Nie mogę uwierzyć, że Ron coś takiego zrobił.
- Ja też! - zawtórowała mu Ruda. - Mój brat to świnia! Nie martw się Mionka, wszystko będzie dobrze!
Mogłam mieć tylko nadzieję, że ma rację.